poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 4 'I Want, But I Cant'

- W jaki sposób? - Zapytałem dokładnie przyglądając się twarzy szatynki.

- Oddasz mi siebie. Dosłownie. - Powiedziała całkiem poważnie z uśmieszkiem na twarzy.
Wytrzeszczyłem oczy nie wierząc w to co właśnie powiedziała szatynka.

- Słucham? - Wycedziłem po chwili. Clary zaśmiała się cicho i pokręciła głową.

- Spokojnie, to w swoim czasie. - Mrugnęła do mnie. - Po moim 'szkoleniu', sam będziesz tego chciał Bieber.

- Czy ja dobrze zrozumiałem? Za ochronę chcesz żebym się z tobą kochał kiedy będziesz miała ochotę?

- Przeżywasz to trochę za bardzo. - Mruknęła chichocząc. Odsunęła się w stronę ściany i oparła o nią swoje drobne ciało. Z kieszeni ciemnych jeansów wyciągnęła paczkę papierosów, a z kieszeni czarnej materiałowej koszuli w ciemno zielone paski po chwili wyjęła zapalniczkę. - Oglądałeś kiedyś film 'Her Protector*' ? - Kiedy kiwnąłem głową, kontynuowała. - To by było coś podobnego, tylko... Po mojemu. - Zaśmiała się wypuszczając dym z ust.

- Z tego co pamiętam, oni się w sobie zakochali, po za tym nie chce oddawać swojego ciała za ochronę. Te rzeczy zostawię dla swojej przyszłej żony, pragnę zachować czystość do ślubu, poza tym to ohydne. - Na mojej twarzy pojawił się grymas, a dziewczyna wybuchnęła ogromnym śmiechem.

- Zachowam czystość do ślubu. - Powtórzyła piskliwym głosem próbując naśladować mnie, co niezbyt jej wyszło. - Co ty w ogóle pierdolisz. - Zachichotała. - Tak jak mówiłam, sam będziesz tego chciał, to tylko kwestia czasu. - Wzruszyła ramionami i z uśmiechem na twarzy ponownie zaciągnęła się rakotwórczą substancją. - A co do tej twojej miłości. - Prychnęła wypuszczając smugę szarego, kłębiastego dymu. - Tak jak mówiłam, to będzie po mojemu. Po za tym w miejscu takim jak to, nie ma miejsca na tak bezsensowne i puste uczucie, miłość jest matką głupich. - Mruknęła całkiem poważnie.

- Załóżmy, że się zgodzę. Choć szczerze wątpię, że byłbym w stanie oddać ci swoje ciało... Co było by w tedy?

- To proste. Pomogłabym ci zacząć myśleć tak jak normalny nastolatek, przestaniesz być miły, w końcu staniesz się najbardziej chamskim i strasznym chłopakiem stąd. Zasada 'nie bije dziewczyn', pójdzie w niepamięć i w tedy wzbudzisz w nich tu szacunek i przetrwasz. - Wzruszyła ramionami. - Jak będziesz gotowy zacząć mi się odwdzięczać - zrobisz to.

- A co jeśli coś pójdzie nie tak? Co jeśli nie dam rady się zmienić? Co jeśli to nie pomoże? - Zasypałem dziewczynę masą pytać, moje serce waliło szybko a w głowie było pełno myśli.
Przecież to wbrew zasadom, wbrew Bogu! Co by powiedzieli rodzice gdyby dowiedzieli się, że zachowuje się jak prostytutka i sypiam z dziewczynom w zamian za ochronę?! To nie dopuszczalne!

- Spokojnie. Zadbam o to żeby wszystko wyszło. - Mrugnęła do mnie cicho chichocząc.
Przez spokój w jej głosie moje tętno zaczęło powoli zwalniać, jednak na pewno nadal odstawało od normy.

- Ja nie chce... - Zacząłem. - To wbrew Bogu! Wiesz jaki to poważny grzech Clary? Nie chce być prostytutką. - Wypowiedziałem w końcu swoje myśli na głos.

- To wypierdalaj. - Mruknęła patrząc na obraz za oknem.

- Słucham? - Zmarszczyłem swoje brwi.

- Wypierdalaj stąd! Wróć jak trochę rozumu napłynie do tej twojej cholernie pustej głowy. - Warknęła patrząc w moje oczy, dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak jej tęczówki pociemniały. W jednej chwili się śmieje, a w drugiej jest zdolna kogoś zabić to jest... dziwne.

- Jak sobie życzysz. - Szepnąłem i z czując ból w żebrach syknąłem cicho.

- Będzie tylko gorzej. - Zaśmiała się gorzko jakby rozkoszując moim bólem.

Nic nie odpowiedziałem tylko podszedłem do starych drzwi trochę kulejąc i delikatnie je uchyliłem.

- Do widzenia Clary. - Dziewczyna tylko odwróciła głowę i prychnęła głośno zaciągając się znowu papierosem. - Spierdalaj już. - Warknęła. Tylko kiwnąłem głową za nim opuściłem pomieszczenie zamykając za sobą drzwi.

- Stary gdzie ty był! - Zaśmiał się Tyson podchodząc do mnie na korytarzu.

Dzięki ci boże za tego człowieka!

Naprawdę, gdyby nie Tyson te wszystkie dzieciaki nadal pożerałyby mnie wzrokiem, tak przynajmniej część się odwróciła.

- Zgubiłem się trochę. - Zaśmiałem się nerwowo pocierając swój kark.
Wow, Bieber drugie kłamstwo w ciągu dnia. Wyrabiasz się chłopie!

- Okey. - Zmarszczył brwi, jednak delikatny uśmiech nie zszedł z jego twarzy.

- Przyniosłem ci jabłko, kilka miłych słów starej kucharce i można zdziałać cuda. - Zaśmiał się Tyson podając mi owoc.

- Jejku, dziękuję! - Jęknąłem biorąc smacznie wyglądającą czerwoną kulę. - A ty nie chcesz tego zjeść? - Zapytałam marszcząc brwi.

- Najadłem się już, poza tym ty też powinieneś coś zjeść. - Wzruszył ramionami.
Spojrzałem na jedzenie, po czym powtórzyłem gest chłopaka, wgryzłem się w słodki owoc a po chwili jęknął czując słodki smak.

- Mówiłem ci już, ze cie uwielbiam? - Zaśmiałem się.

- Będziesz miał jeszcze na to czas Bieber. - Zachichotał chłopak, weszliśmy do naszego pokoju, Tyson tylko wziął coś ze swojego plecaka i nic nie mówiąc od razu wyszedł.

Westchnąłem ciężko i przeczesałem dłonią włosy, więc tak będzie wyglądać moje życie do pełnoletności? Chowanie się w swoim pokoju, pójście z Tysonem na stołówkę, później znów chowanie? To nie jest to czego oczekuję od życia. Powinienem teraz być w szkole i się kształcić, a nie tkwić... tu. W ohydnym, rozpadającym się ośrodku.
Dokończyłem jabłko, a ogryzek wrzuciłem do kosza będącego niedaleko.
Przypomniało mi się co mówiła Clary, jeden układ i nauczę się żyć jak normalny nastolatek. Kiedy oglądałem 'Her Protector', - oczywiście w tajemnicy przed rodzicami, gdyż film jest pełen scen erotycznych - chciałem być taki jak Justin stamtąd... był odważny i nikogo się nie bał. Ja byłem jego przeciwieństwem. Ariana kiedyś mi powiedziała, że jesteśmy podobni, ale ja tak nie uważam.

Otworzyłem szafę na której od wewnętrznej strony drzwi było podłużne, trochę pobrudzone lustro. Spojrzałem na siebie od góry do dołu i westchnąłem ciężko. Fioletowy ślad pod moim okiem cały czas był wyraźnie widoczny, tylko ślad po rozciętej brwi gdzieś zaginął pod moimi krzaczastymi włosami w tym miejscu.

Zdjąłem ze swojego ciała marynarkę, a później białą koszulkę i wszystko położyłem na łóżko. Mój tors cały czas zakrywał bandaż, a na ramionach były siniaki.
Westchnąłem ciężko i pokręciłem zawiedziony głową. Szczerze miałem na dzieje, że to wszystko dziś będzie wyglądało lepiej, jednak się zawiodłem. Założyłem luźną szarą bluzę chcąc czuć się swobodnie, a wcześniej ściągnięte części górnej garderoby wrzuciłem do kosza na brudy.

Ze swojej torby wyjąłem książkę, ułożyłem się najwygodniej na starym skrzypiącym łóżku jak tylko to było możliwe i pogrążyłem się w lekturze.

Czasami warto zaryzykować, ryzyko wpuszcza w nasze żyły odrobinę adrenaliny, która rośnie za każdym razem kiedy sytuacja zagraża naszemu dotychczasowemu 'idealnemu' światu. Boimy się ryzykować, martwimy się o to, że pryzmat przez jaki patrzymy na nasze nudne życie zniknie i nigdy nie wróci, wolimy spokojnie zostać na swoich miejscach niż się wychylać. Jednak, czy warto? Czy warto całe życie trzymać się tej 'bezpiecznej' strony świata? Najlepiej wspomina się rzeczy ryzykowne, które wywracają nasze życie do góry nogami. Jeśli nie będziemy ryzykować, co będziemy wspominać?

Przeczytałem wstęp książki, który bardzo mnie zaciekawił. Pasował idealnie do sytuacji w której się znajduję. Zaryzykować i oddać się pod 'skrzydła' Clary, czy dalej tkwić w tym niezbyt ciekawym punkcie?
Co ja mam zrobić?
Chyba zawszę będę mógł się wycofać, nikt mi nie zabroni...

Biłem się z myślami aż nastała godzina piętnasta, i postanowiłem wyczłapać się z czterech ścian nudnego, starego pomieszczenia.
Odłożyłem książkę na stolik nocny i powoli otworzyłem drzwi, wychyliłem powoli głowę i rozejrzałem się dookoła, nigdzie nie dostrzegłem niebezpiecznego ciała należącego do Sam. Westchnąłem z ulgą i po chili przemierzałem szybkim krokiem korytarz.
Słyszałem pogwizdywania i dziwne komentarze za sobą, jednak postanowiłem je zignorować i dalej podążałem w obranym kierunku. Po chwili dotarłem do celu, otworzyłem drzwi i znalazłem się w tak zwanej 'sali rozrywki', przy wejściu stał opiekun z listą. Dyrektor poinformował mnie wcześniej, że do tej sali wstęp mają tylko ci którzy nie złamali regulaminu ośrodka w żaden możliwy sposób, a to miała być ich nagroda.

- Dzień dobry, proszę do mnie. - Opiekun mruknął nie patrząc w moją stronę. Posłusznie podszedłem do biurka przy którym siedział i czekałem na dalsze instrukcję.

- Jak się nazywasz?

- Justin Drew Bieber proszę pana. - Odpowiedziałem bez namysłu, facet z dziwnym wyrazem twarzy spojrzał się na mnie, po chwili jednak znów wbił wzrok w kartkę przed nim.

- Nie ma cię na liście niegrzecznych, więc możesz spokojnie tu zostać. - Mruknął kiwnąłem głową i wszedłem głębiej do pomieszczenia.
'lista niegrzecznych', poczułem się jakbym znów miał z dziesięć lat, a w szkole spisywali listę tych 'grzecznych' i 'niegrzecznych', śmieszne. Jednak chyba łatwo się domyślić na której widniało moje nazwisko

Rozejrzałem się po pokoju, po prawej stronie stał stół bilardowy, który był zajęty przez kilku grających chłopaków, po lewej stronie stał dość spory telewizor a przed nim kanapa i kilka foteli po bokach, które też były zajęte.

inni po prostu siedzieli na ziemi grając na przenośnych małych konsolach które można było wziąć od opiekuna pokoju. Przełknąłem ślinę i ruszyłem przed siebie, usiadłem na wolnym fotelu i zacząłem oglądać wiadomości. Ignorowałem wszystkie podejrzliwe i pełne agresji spojrzenia skierowane wprost na moją osobę, odchrząknąłem tylko głośno i poprawiłem się niewygodnie na miejscu czując dyskomfort.

- Ty jesteś Justin? - Podeszła do mnie z kamiennym wyrazem twarzy drobna blondynka. Była szczupła, a jej kości policzkowe były podkreślone delikatnym makijażem. Blond fale opadały na jej ramiona, a jej zielone oczy wpatrzone były w moje.
Kiwnąłem delikatnie głową dając odwiedź tajemniczej dziewczynie na pytanie.

- Jakaś dziewczyna chciała z tobą porozmawiać, czeka na zewnątrz. - Wzruszyła ramionami i odeszła wcześniej zabierając ze stolika kubek z herbatą.
Powoli wstałem na równe nogi i chwiejnym krokiem ruszyłem do wyjścia. Pchnąłem ciężkie drzwi i przekroczyłem próg, drzwi natychmiast się za mną zamknęły, zacząłem niecierpliwie się rozglądać, lecz nikogo nie było.
Moje serce waliło jak szalone, a ręce zaczęły się pocić, miałem cichą nadzieje, że będzie tu na mnie czekać Clary, a nie zastałem żywej duszy, co jest dziwne biorąc pod uwagę, że parę minut temu tędy przechodziłem a korytarz aż się roił od ludzi. Przełknąłem ślinę i szybko się odwróciłem, pchnąłem drzwi jednak tym razem się nie otworzyły, ponowiłem kilka razy czynność wkładając w to więcej siły, ale one jakby zamknięte pozostały niewzruszone.
'Co jest?' przeszło mi przez myśl, znów rozejrzałem się dookoła. Nic.
Ruszyłem wzdłuż korytarza, skręciłem w lewo, nic. Nikogo nigdzie nie było. Warknąłem cicho i zmierzałem do swojego pokoju. W moich uszach słyszałem tylko pisk moich suprów, którymi zachaczałęm o brudną podłogę.
Usłyszałem za sobą szelest, szybko się odwróciłem jednak nic nie było, spojrzałem na zegarek wiszący na jednej ze ścian. Dochodziła godzina obiadowa, pewnie dlatego jest tak pusto. Wszyscy są na stołówce.

Przyśpieszyłem kroku i zmieniłem cel mojego marszu. W końcu doszedłem na stołówkę, otworzyłem drzwi i kamień spadł mi z serca kiedy tylko zobaczyłem wszystkich rozmawiających i jedzących przy stolikach.

Szczerze, scena z przed minuty była prawie jak żywcem wzięta z horroru i nie ukrywam, że miałem wrażenie jakby ktoś mnie śledził, przez co przez całą drogę moje serce waliło jak oszalałe a żołądek był nieprzyjemnie zaciśnięty. W oddali zauważyłem opierającą się o ścianę Clary, była skupiona na obserwowaniu mojego ciała. Przełknąłem tylko ślinę i odwróciłem wzrok, chwiejnym krokiem ruszyłem przed siebie wciąż czując na sobie przenikliwe spojrzenie szatynki.

Po drugiej stronie stołówki stała Sam ze swoją 'bandą', uśmiech na jej twarzy wzrósł kiedy zobaczyła iż Clary idzie w stronę wyjścia. Zacisnąłem ręce w pięści i schowałem je do kieszeni spodni nie chcąc by ktoś zobaczył, że się trzęsły. Blondynka ruszyła w moim kierunku. Tym razem nikt mnie nie uratuje. Adrenalina wystrzeliła w moich żyłach, a ja choć bardzo chciałem stąd uciec nie mogłem zrobił nawet małego kroku. Strach opanował moje ciało.

Uśmiech na ustach Sam znacznie się powiększył kiedy moje przerażone i jej pełne satysfakcji oczy się spotkały. Była coraz bliżej, a ja czułem się jakbym czekał na egzekucję którą miała wymierzyć mi blondynka.

- Co jest w tym śmiesznego. - Warknąłem kiedy Sam zaczęła cicho chichotać.
Zdziwiłem się na ostrość w moim głosie, byłem zszokowany że takie zdanie w ogóle wyszło z moich ust i zostało skierowane do dziewczyny. Nie wiedzieć czemu czułem nagły przypływ pewności siebie.
Spodobało mi się to, nie powiem, że nie.

Clary's Pov

Kiedy tylko zobaczyłam Sam idącą w kierunku Biebera, od razu ruszyłam ku wyjściu z pomieszczenia. Nie miałam zamiaru patrzeć jak ten idiota umiera, możliwe że miałabym jeszcze przesrane za to że tylko stałam i nie zareagowałam.
Skoro nie chciał ochrony, teraz powinien być szczęśliwy, dotnie to czego pragnął.

- Co jest w tym śmiesznego? - usłyszałam warknięcie za sobą, odwróciłam się na pięcie i ujrzałam zszokowaną Sam patrzącą na Justina, czy to on to powiedział?

Co jest do cholery?

Moje usta uformowały się w literę 'o', a gdzie jego strach? Gdzie ten mały potulny Drew? Ludzie nie zmieniają się tak szybko z płochliwych i potulnych owieczek w wrednych bezwzględnych dupków, to bardziej niż nie możliwe.

- Nękanie ludzi cię zadowala? Myślisz Samanto, że coś tym zyskasz? Chodzi ci o szacunek innych, hmm?
Próbujesz im pokazać, że nie są w stanie cię skrzywdzić, choć w środku boisz się własnego cienia, dla tego to robisz, jesteś słabsza ode mnie. - Cała stołówka zaśmiała się cicho, na moją twarz również wpełzł uśmiech. Przygryzłam wargę i z rozbawieniem obserwowałam wkurzoną Sam.

- Kim ty myślisz, że jesteś?! - Wrzasnęła blondynka przyglądając się chłopakowi, widziałam jak jego jabłko Adama unosi się kiedy przełknął ze zdenerwowania ślinę, no i wrócił stary Justin.

Ciekawe jak teraz uratujesz swoją głupią dupę Bieber.

- Ta pieprzona suka Reed przed chwilą stąd wyszła! Kto cię teraz uratuje kretynie?! Jak pamiętam ostatnim razem nie byłeś taki mocny w gębie. - Zaśmiała się szyderczo.

Zwęziłam oczy, a ręce zacisnęłam w pięści.
Pieprzona suka Reed, hmm? Dam ci pieprzoną sukę, szmato.
Czułam jak w moich żyłach wystrzela złość powoli przejmując nade mną kontrolę.

- Pieprzona suka? - Wysyczałam z jadem w głosie powoli podchodząc w stronę blondynki. Na jej twarzy wymalowany był strach i szok kiedy tylko nasze oczy się spotkały, mocno zacisnęłam szczękę i podeszłam jeszcze bliżej stając tuz przed blondynką.

Wszyscy w tym samym monecie okrążyli nas, czując że zaraz stanie się coś na co będą mogli popatrzeć z satysfakcja, pieprzeni psychole.

- Powtórz to co powiedziałaś. - Rozkazałam przez zaciśnięte ze złości zęby, czułam jak moje oczy stają się ciemniejsze, nikt nie ma prawa mnie wyzywać, kurwa NIKT.

- Nic. - Mruknęła prawie od razu.

- Ja ci kurwa dam nic mała suko. - Sapnęłam popychając blondynkę z taką siłą, że od razu upadła.

- Przestań Clary. - Syknęła próbując wstać z podłogi.

- Nie będziesz mi kurwa mówiła co mam robić! - Krzyknęłam kopiąc jej jeszcze leżące ciało, jak się później okazało w brzuch.
Usiadłam na dziewczynie okrakiem i kilka razy walnęłam ją z pięści w twarz.

- Jeszcze raz mała kurwo tak o mnie choćby pomyślisz, a połamie ci te wszystkie ździrowate kości! Rozumiesz? - dziewczyna korzystając z mojego rozkojarzenia, uderzyła mnie w szczękę, a różniej w brzuch. Syknęłam z bólu, jednak szybko się wyprostowałam.

- To był twój najgorszy błąd jaki kiedykolwiek mogłaś popełnić. - Wysyczałam i będąc w amoku na ślepo zaczęłam pięściami walić twarz, dekolt, brzuch blondynki. Poczułam jak ktoś ciągnie mnie do tyłu, próbowałam się wyrwać jednak na marne, ktoś był zdecydowanie silniejszy niż ja. Wyplułam krew, Sam podnosząc się powtórzyła to co ja zrobiłam przed chwilą.
Uśmiechnęła się do mnie obnażając swoje zakrwawione zęby.

- Trzymaj nerwy na wodzy Clary. - Zaśmiała się wycierając krew która pociekła z jej najprawdopodobniej złamanego nosa.

- Puść mnie. - Warknęłam w końcu uwalniając swoje ciało z uścisku. Podeszłam wolnym krokiem do Sam i ze zwężonymi oczami posłałam jej mordercze spojrzenie.

- Kiedy cię dopadnę, będziesz mnie błagać o śmierć Sammy, nie o życie, doprowadzę cię do takiego stanu, że będziesz mnie błagać o śmierć. - Posłałam dziewczynie łobuzerski uśmiech, a kiedy otworzyła usta by coś odpowiedzieć z całej siły uderzyłam ją prawą pięścią brzuch.

Odwróciłam się na pięcie i z podniesioną głową wyszłam ze stołówki. Będąc już na zewnątrz, wyplułam pozostałą część krwi z ust i ruszyłam do swojego pokoju.


- Clary, zaczekaj! - Usłyszałam za sobą znany głos. Nie mając zamiaru się odwracać dalej szłam przed siebie szybkim krokiem.

- Clary. - Justin złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę, jego karmelowe oczy spojrzały prosto na moje.

- Czego chcesz? - Rzuciłam oschle.

- J-ja, chce się zgodzić na ten układ... - Zaczął nie pewnie.

- To dobrze. - Stwierdziłam nadal z kamiennym wyrazem twarzy.

- Daj mi skończyć. Ja chce się zgodzić, ale nie mogę. To wbrew moim zasadom, proszę nie przekreślaj mnie tylko dla tego. - Spojrzał błagalnie w moje oczy.

- Marnujesz tylko po raz kolejny mój czas Justin, dobrze wiesz że ten układ jest jedyną rzeczą która pozwoli ci tu przeżyć, dziś cudem ci się udało. Ale Sam nie odpuści, wróci do ciebie ze zdwojoną siłą, dobrze o tym wiesz. - Westchnęłam pocierając prawą skroń.

- Muszę się jeszcze zastanowić, bo... ja nawet nie wiem czy bym potrafił. - Przyznał nieśmiało.
Zaśmiałam się cicho na to jaki był uroczy, jeszcze nigdy nie widziałam rumieniącego się chłopaka.

- To nic trudnego, sprawi ci to tylko przyjemność. - Wzruszyłam ramionami. - Wróć do mnie jak zmądrzejesz Bieber. - Mruknęłam zanim weszłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i weszłam do łazienki.

Dokładnie umyłam ręce, na których miałam zaschniętą krew blondynki, przebrałam się w dresy, luźny czarny top i granatową rozpinaną bluzę, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać nad wszystkim co dzieje się w okół mnie, zanim się zorientowałam. Zasnęłam.

______________________________________________

*Her Protector - Chodziło mi tu o opowiadanie, jednak zmieniłam je  na film, który oczywiście nie istenieje :> Zapraszam Was na tłumaczenie, sama je czytam i szczerze polecam :) W opowiadaniu Justin zawiera układ z Elly, jak się już pewnie domyśliliście ona za ochronę, oddaje mu siebie. Tu macie link, nie będę 'ściągała' pomysłów z opowiadania, tylko użyłam jego nazwy, wszystko będzie inne! ---> http://her-protectorjbff-tlumaczenie.blogspot.com/

Od Autorki: 

Wow, jest was coraz więcej :o Dziękuję za tak dużą ilość komentarzy i wyświetleń! Mówiłam już Wam, że jesteście świetni? Nie? To najwyższy czas! :D Co sądzicie o rozdziale? Podoba Wam się? :> 
Pamiętajcie o jednej, ale za to najważniejszej zasadzie! 


CZYTASZ=KOMENTUJESZ!

Mnie możecie znaleźć TU!

KOCHAM I DO NASTĘPNEGO! ♥


27 komentarzy:

  1. świetny rozdział, już kocham to opowiadanie, czekam na nn @avonbestie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! xx Na prawdę każdy Wasz komentarz powoduje uśmiech na mojej twarzy :>

      Usuń
  2. Rozdział świetny, nie mogę doczekać się następnego♥


    http://cabin13-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :D Szczerze, coraz bardziej lubię to opowiadanie :) Justin to taka trochę cipa xd Ale w niektórych momentach jest mega słodki :D Jestem ciekawa, co z niego zrobi Clary, jak chłopak zmieni się pod jej wpływem xd Naprawdę super :D
    U mnie rozdział czwarty pojawi się w ciągu najbliższych kilku dni :) Jak mi się uda, to może jutro już dodam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę! Nie mogę się doczekać nowego :)) Dziękuję za tyle miłych słów xx

      Usuń
  4. jejku twoje opowiadanie z rozdziału na rozdział jest coraz lepsze <3

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku twoje opowiadanie z rozdziału na rozdział jest coraz lepsze <3

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój boże ! Nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej przeczytałam dziś twoje opowiadanie. Teraz mając odrobinę czasu mam zamiar skomentować Twoje dzieło.
    Chcę skomentować wszystkie dodane, do tej pory części więc nie będę odnosiła się tylko do tego rozdziału.
    Zacznijmy od bohaterów.
    Przedstawieni są oni w naprawdę fajny sposób. Każdy jest inny i ma swoje indywidualne problemy. Cieszę się, że mimo wtopienia w historię Justina Bibera nie jest on postrzegany za wielką gwiazdę.
    Bardzo podoba mi się postać Sam, nie wiem czemu ale strasznie przypadł mi do gustu jej charakter.
    Fabuła.
    Opowieść jest oryginalna i to jest wielki plus dla Ciebie. Mało jest opowiadań, które poruszają tematykę więzienną. Tym bardziej taką, gdzie ktoś nie słusznie został oskarżony.
    Kolejnym plusem jest wartka akcja, gdzie cały czas się coś dzieje. Nie można się nudzić.
    Jestem naprawdę ciekawa jak poprowadzisz całą historię, oraz czy Justin zostanie w końcu wypuszczony z tego poprawczaka, bo w końcu nie powinien tam siedzieć.
    Przejdźmy teraz do błędów.
    Nie jestem jakimś wielkim specem, jednak kilka literówek rzuciło mi się w oczy.
    W prologu zauważyłam "warki" zamiast wargi
    W kolejnych częściach pojawiało się "w tedy" - piszę się to razem.
    Oraz " dla tego" - to też piszę się razem.
    Błędów interpunkcyjnych i rzeczowych nie znalazłam.
    Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła za wskazanie tych trzech.
    Przyznam, że oprócz tych drobnostek piszesz bardzo dobrze i masz wielki talent do pisania.
    Cieszę się, że w Twojej historii cały czas coś się dzieje i nie można się nudzić. Nie dajesz też zbędnych opisów.
    Nominuję cię do Libster Award więcej informacji znajdziesz tutaj ------> http://wystarczy-zapomniec-o-tym-co-bylo.blogspot.com/p/nominacje.html
    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    Kilulu
    P.S Zapraszam do siebie, także zaczęłam nowe opowiadanie i ważna jest dla mnie opinia innych, będę wdzięczna jeżeli wpadniesz.
    http://wystarczy-zapomniec-o-tym-co-bylo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli byś chciała, to mogę betować Ci rozdziały.

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za pozostawienie tu swojej opinii :) Jak będę miała chwilę na pewno zajrzę na Twojego bloga :D. Nie mam pojęcia co znaczy betować... Chyba jestem jakaś zacofana hahaha xD Mimo wszystko dziękuję ♥

      Usuń
    3. Spoko kiedyś też nie wiedziałam o co chodzi. Beta to osoba, która pomaga autorowi poprawić wszystkie błędy przed opublikowaniem rozdziału na blog.
      Pozdrawiam
      Kilulu

      Usuń
    4. Dziękuję, jednak mimo wszystko nie skorzystam przynajmniej na chwilę obecną :)) Może później... jakby co skontaktuje się z Tobą xx Dziękuję za propozycję ♥

      Usuń
  8. Zostałaś nominowana do nagrody liebster adwars więcej na blogu http://swagy-love.blogspot.com/p/blog-page.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, ale nie przyjmuję już nominacji ♥

      Usuń
  9. Hej! Jeśli szukasz dla siebie nowego szablonu, zapraszam do siebie! Możesz pobierać szablony wolne bądź składać zamówienia. Przede wszystkim jednak zapoznaj się z regulaminem. Dopiero zaczynam z tym blogiem, jednak byłoby mi bardzo miło gdybyś chociaż weszła i oceniła moje prace. Jeśli nie jesteś zainteresowana nowym szablonem, może znasz kogoś, kto jest zainteresowany? Będę wdzięczna za wszelką pomoc w rozpowszechnianiu bloga. Przepraszam za spam, ale mam nadzieję, że zrozumiesz.

    www.graphic--section.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. ♥ Właściwie to właśnie kończę go pisać :> xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku naprawdę fajne opowiadanie i takie oryginalne, kocham takiego niewinnego Juju :) Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  12. jejuu. cudowny, nie moge się doczekać nn :)

    OdpowiedzUsuń
  13. <3333333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń