czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 5 'This Is My Life And I Have A Choice'

Natarczywe pukanie w stare, białe drzwi do mojego pokoju skutecznie wybudziło mnie ze spokojnego snu. Przetarłam zaspane oczy i cicho ziewnęłam.
Kiedy desperat po drugiej stronie nie przestawał się dobijać podirytowana krzyknęłam.

- Spierdalać! - Zakryłam twarz poduszką, jednak to nadal nie zagłuszało wkurwiającego dźwięku.
Wkurzona zrzuciłam z siebie kołdrę i poderwałam się z łóżka. Przekręciłam klucze w zamku i z rozmachem otrworzyłam drzwi.

- Co jest na tyle ważne, że nie możesz poczekać aż sama wstanę tylko musisz mnie budzić? - Warknęłam nie patrząc nawet kto śmiał mnie obudzić.
Wysoka postać wpadła do pokoju i szybko zamknęła drzwi, znów przetarłam oczy.

- Jasne, najpierw mnie budzisz a potem wparowujesz do mojego pokoju... jaja sobie kurwa robisz?! - Krzyknęłam. W tym momencie chłopak odwrócił się w moja stronę.

- Justin? - Zapytałam w szoku. Chłopak miał rozdartą i pogniecioną koszulę, a po jego czole spływały kropelki potu. - Co ci się stało? Biedni na ciebie napadli? - Zapytałam rozbawiona widząc, że brakuje mu jednego buta.

- To bardzo nie na miejscu wyśmiewać się z osoby w mojej sytuacji. - Sapnął.

- Nie na miejscu jest budzenie ludzi, Bieber. - Warknęłam.

- Bardzo przepraszam Clary, jednak nie miałem innego wyjścia. Ledwo udało mi się uciec...

- Przed tymi biednymi? - Prychnęłam nadal rozbawiona wyglądem chłopaka. - No wiesz... słyszałam, że dużo osób straciło miejsca pracy i będą mieli problemy z utrzymaniem, ale żeby okradać dzieciaki z poprawczaka? - Mruknęłam udając przejętą.

- To nie biedni, tylko ludzie stąd. Chyba pomyśleli, że fajnie będzie poszarpać mną trochę. - Usiadłam na łóżku i obserwowałam zmartwionego chłopaka, co zdecydowanie było zabawne.

Justin's Pov

Kiedy ledwo uciekłem zdałem sobie sprawę, że nie dam tu sobie rady. Na pewno nie sam. Potrzebowałem ochrony, Clary miała rację, niestety. Musiałem zaryzykować i tak jak mówiła książka, wreszcie poczuć adrenalinę w swoich żyłach by mieć co wspominać.

- Nie wiem czy dobrze robię i najprawdopodobniej w przyszłości będę tego żałował. Pomyślałem, że to w końcu moje życie i mam wybór, na początku byłem przeciwny, ale zgadzam się na układ Clary. Potrzebuję cię, bo inaczej nie będę w stanie funkcjonować w tym ośrodku. - Wyszeptałem nadal nie pewny swoich słów, ale co złego może się stać? Przecież i tak nie mam nic do stracenia, ewentualnie zostanie tak jak jest.

- Dobrze. - Uśmiechnęła się łobuzersko. - Najpierw zasady, omówimy je szybko i po sprawie. - Pokiwałem głową na znak, że się zgadzam i usiadłem na krześle niedaleko łóżka na którym siedziała dziewczyna.

- Jeżeli mówię, że masz coś zrobić... robisz to bez żadnego 'ale', nikt nie może wiedzieć o naszej małej umowie, to tajemnica. Dziele się z tobą swoją wiedzą i postaram nauczyć cię wszystkiego co sama umiem. Może to potrwa nawet kilka tygodni, więc musisz być cierpliwy, odpłacisz mi się w tedy kiedy będziesz już gotowy. - Wyliczała na pacach wszystkie zasady a ja uważnie słuchałem chcąc wszystko zapamiętać.

Czułem się jak bohater jakiegoś kiepskiego filmu, wszystko działo się tak strasznie szybko... ten poprawczak, pobicie, teraz ten chory układ. To strasznie dziwne, ale najwidoczniej, od dzisiaj to moje nowe życie i muszę się z tym pogodzić.

- Dobrze, więc najpierw czy wszystko zrozumiałeś? - Uniosła jedną brew. Poprawiłem się niewygodnie na miejscu i odchrząknąłem.

- Oczywiście, postaram się dostosować do zasad i ich nie łamać. - Powiedziałem poważnie.
Dziewczyna wywróciła oczami.

- Na sam początek zapomnij o tym czego uczyli cię rodzice, etykiety, dobre maniery i inne gówna mają zniknąć z twojego życia.

- Jak mam o tym zapomnieć? To praktycznie niemożliwe...- westchnąłem.

- Nie. To możliwe, przeklinaj, bluźnij, obrażaj, bądź wredny, samolubny, bipolarny po prostu znajdź w sobie 'złego Biebera', który jest gdzieś głęboko w tobie, wypuść go.

- Oczywiście. - Przytaknąłem.

- Nie. - Pokręciła zawiedziona głową.

- Powinieneś teraz powiedzieć 'zrobię to co będę kurwa chciał', pamiętaj nikt nie może ci mówić co masz robić. Rozumiesz? - Kiwnąłem twierdząco głową.

- Teraz ciuchy, bo wyglądasz jak debil. - Wycedziła. - Zostań tu a ja ci coś przyniosę.

Dziewczyna wyszła z pomieszczenia, a po chwili wróciła z torbą pełną ubrań.

- Wzięłam parę rzeczy Tysona, chyba nie będzie zły. - Zaśmiała się obnażając przy tym swoje białe i równe zęby. Miała piękny uśmiech, za który byłbym wstanie zapłacić każdą cenę.

- Załóż to. - Zwinnym ruchem złapałem ubrania, które rzuciła w moją stronę, nie patrząc na to co dokładnie miałem założyć poszedłem do łazienki dziewczyny i w niej się przebrałem.

Clary's Pov

Po kilku minutach Justin wyszedł, miał na sobie czarną, luźną koszulkę, tego samego koloru spodnie i białe supry. Szyje zdobył mu nieśmiertelnik z którym się nie rozstawał.

- Opuść te spodnie. - Westchnęłam widząc jeansy podciągnięte pod sam pępek chłopaka, opuścił je lekko, jednak nadal nie wystarczająco, podeszłam do niego i poprawiłam jego dolną garderobę.
Teraz czarny materiał luźno zwisał mu na biodrach.

- Pamiętaj, ty masz nosić spodnie, nie one ciebie. - Mruknęłam zadowolona z siebie. Chłopak kiwnął głową.

- Wyglądasz... w miarę...normalnie. Dobra, siadaj. - Chłopak ruszył w stronę krzesła na którym siedział wcześniej, kiedy nagle zatrzymał się w połowie drogi.

- Chodzę jak jakaś kaczka. - Fuknął niezadowolony.

- Przyzwyczaisz się, a teraz siadaj. - Syknęłam.

Chłopak zajął miejsce i spojrzał na mnie wyczekująco.

- Nie możesz pokazywać, że jesteś słaby. Cokolwiek by się nie stało musisz przestać myśleć tak jak kiedyś, to będzie cholernie trudne, musisz być praktycznie cały czas wściekły, musisz działać impulsywnie... Pomyśl o tym jak i przez kogo się tu znalazłeś. Dobrze wiem, że ktoś musiał cię w coś wrobić i nie musisz mi tego mówić, nie jestem głupia. Ludzie tacy jak ty tu nie trafiają.
 Dlatego musisz się zmienić, musisz sobie coś postanowić i do tego kurwa dążyć. Jasne?

- Tak, jasne. - Oblizał spierzchnięte wargi.

- A teraz czas żebym podzieliła się z tobą częścią swojej wiedzy. - Ogromny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, wiedziałam że nie będzie łatwo zmienić Justina, to będzie najtrudniejsza rzecz jakiej się podjęłam... ale zrobię to.

Widziałam jak chłopak ze zdenerwowania zaciskał i rozluźniał na zmianę dłonie, mogłam tylko sobie wyobrazić jak stresował się tą przemianą.

- Opowiem ci o ludziach stąd... zaczynając od tych najsłabszych, czyli dziewczyn. Są gotowe oddać ci się bez wahania nie zważając na to jakiej jesteś płci, lub czy potem będą chodzić z brzuchem. Mają to gdzieś, to takie nic nie znaczące dziwki, ale są wyjątki tak jak na przykład ja czy Sam. Ona jest jak takie... ciastko - zaśmiałam się na swoje własne dziwne porwanie, Justin też cicho zachichotał - na zewnątrz udaje twardą, niepokonaną dziewczynę, a w środku jest płochliwą małą dziewczynką, która stara się przystosować, jednak mimo to umie się bić, o czym się już przekonałeś i nie boi się zadrzeć z nikim, nie ważne czy jest starszy, większy, czy silniejszy. Jeśli da jej dobry powód będzie w stanie zabić go gołymi rękami. - Justin słuchał mnie uważnie, co szczerze strasznie mi się spodobało, uśmiechnęłam się mimowolnie i po chwili kontynuowałam.

- Chłopcy tu są... różni, to mieszanki dziwnych charakterów z którymi nie chcesz zadrzeć, nie rzucają się tak jak Sam, jednak kiedy wejdziesz im w drogę, nie będzie tak kolorowo. Tym miejscem rządzimy my, nawet opiekunowie czy ochroniarze nie są w stanie zapewnić ci stu procentowej ochrony, jak już miałeś okazje zauważyć, boją się nas i tego co jesteśmy w stanie im zrobić. Dyrektor zdaje sobie z tego sprawę dlatego utkwił w tobie nadzieje, myślał że zmienisz myślenie innych, jednak nie pomyślał o tym że zjedzą cię tu żywcem. - Prychnęłam myśląc o głupocie tego starego otyłego mężczyzny.

- Umiesz się bić? - Zapytałam przerywając cisze. Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie spode łba.

- Trenuje boks od pięciu lat, ale nie używam swoich umiejętności poza ringiem, to wbrew zasadom jakie wyznaczył mi pan trener.

- Świetnie, więc teraz cały ośrodek jest dla ciebie jak ring, to po pierwsze, a po drugie, ty nie trzymasz się już zasad.

Chłopak przełknął ślinę i po chwili namysłu kiwnął głową.

- Tyle na dzisiaj, i tak sporo ci powiedziałam. Weź torbę z ciuchami, jutro załatwię ci coś więcej. - Kiwnął głową i wstał, chwycił torbę tak jak mu poleciłam i podszedł do drzwi. - A i jeszcze jedno, wszystkie koszule, marynarki i inne dziwne ciuchy lądują dziś w koszu. - Mruknęłam zamyślona.

- Do widzenia Clary, dziękuję. - Posłał mi swój sławny uśmiech i mrugnął by po chwili zniknąć za drzwiami.

Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, wzięłam szybki jednak orzeźwiający prysznic i w samym ręczniku wróciłam do pokoju. Założyłam parę czystej bielizny, a na to założyłam czarne leginsy i luźną szarą bluzę z czerwonym logo drużyny Buldogów. Położyłam się znowu na łóżku, wpatrywałam się w sufit kiedy nagle zdałam sobie sprawę, że nawet nie mam pojęcia która jest godzina. Wyciągnęłam spod poduszki swojego iPhona, którego załatwiła mi Cat.

Dzięki ci Boże za tą dziewczynę!

Nacisnęłam na guzik w telefonie, a po chwili dotykowy ekran się podświetlił ukazując godzinę 11:08, westchnęłam głośno i napisałam sms-a do przyjaciółki.

Do: Cat

Mam już dosyć siedzenia tutaj... w tym tygodniu znów się wymknę, bo prędzej ocipieje niż wytrzymam kolejne dni z tymi debilami!

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, ta dziewczyna nigdy nie rozstaje się z telefonem. Zaśmiałam się cicho pod nosem i odczytałam wiadomość.

Od: Cat

Awww! To wspaniale ♥ Stęskniłam się za tobą suko! Imprezownie z Jacem to nie to samo co z tobą ;) Masz już ustaloną konkretną datę?

Wyciągnęłam spod łóżka zeszyt i zajrzałam na zaznaczoną stronę, w każdy poniedziałek zakradałam się do pokoju ochroniarzy żeby dokładnie znać ich plan i to kiedy i kto ma obchody po ośrodku, to zdecydowanie pomaga.
Przestudiowałam plan na ten tydzień i najbardziej pasował mi piątek, cudnie. Ucieczka na weekendy zawsze była najlepsza, później się orientowali, że cię nie było.

Odpisałam dziewczynie i znów schowałam telefon do stanika.

Nie moja wina, że w leginsach ani w bluzie nie mam kieszeni...

Do: Cat

W piątek się widzimy, jak coś się zmieni dam ci znać! O 13 bądź vanem tam gdzie zawsze. xx

Nie miałam niczego ciekawego do robienia, więc postanowiłam, że jeszcze pójdę spać.
Kręciłam się na łóżku, a sen ja na złość nie chciał do mnie przyjść. Nie wiedzieć czemu cały czas myślami wracałam do szatyna, jego słodki śmiech i te hipnotyzujące karmelowe oczy... zabijcie mnie, a wam nie powiem czemu czuję się przy nim tak... dobrze. Mam wrażenie, że znam go od zawsze.

Co ja pierdole, nie ważne...

Warknęłam cicho kiedy kolejne próby zaśniecą poszły na marne. Ponownie wyciągnęłam telefon chcąc sprawdzić ile walczyłam ze snem. Zmarszczyłam brwi kiedy zobaczyłam 2 nieprzeczytanie wiadomości.

Od: Cat

Tylko pamiętaj, jak coś się zmieni nie zapomnij napisać, bo cie chyba zabije! Trzymaj się tam xx

Uśmiechnęłam się blado i zerknęłam na kolejną wiadomość.
Krew szybciej wystrzeliła w moich żyłach, a żołądek zacisnął się nieprzyjemnie kiedy tylko zobaczyłam nadawcę wiadomości.

Tak długo czekałam na jakiś znak od niego, tak bardzo pragnęłam by się mną zainteresował...
Za każdym razem kiedy mój telefon wibrował miałam nadzieje, że to on. Jednak zawsze się myliłam, a teraz kiedy napisał... boje się odczytać. Jestem taka żałosna...

- Dajesz Clary jebana idiotko. - Szepnęłam sama do siebie i otworzyłam wiadomość.

Od: Jace

Jak możesz być tak nie odpowiedzialna Reed?! Jak?! Myślałem, że nauczyłaś się już jak kończą się twoje pieprzone ucieczki, hmm? Najwidoczniej nie. Zapomniałaś jak ostatnim razem prawie 'The Strangers' znaleźli naszą kryjówkę kiedy policja szukała CIEBIE? Znów ryzykujesz nie tylko swoim życiem, ale i naszym, serio wydoroślej i przestań myśleć jak bachor.

Mocno zacisnęłam szczękę. Czego ja mogłam się po nim spodziewać?!

- Zrobię co będę chciała, a żaden chuj nie będzie mi prawić pieprzonych morałów. - Warknęłam z powrotem chowając swojego iPhona.

Zerwałam się z łóżka, założyłam na stopy krótkie czerwone conversy i wyszłam z pokoju trzaskając za sobą drzwiami.

- Zajęcia edukacyjne dla młodzieży w wieku 17 lat, rozpoczną się za trzydzieści minut! - Irytujący głos kobiety z głośników rozbrzmiał echem w mojej głowie.
Pieprzone zajęcia.
Nie wiem po co nam te zajęcia... rozumiem, że do ukończenia 18 lat musimy uczęszczać do szkoły, a to ma być jej odpowiednik... no ale proszę was! Nikt i tak nie uważa, wszyscy się wygłupiają, gadają, tylko stary nauczyciel Phil na darmo próbuje nam wbić wiedzę do głowy. Na chuj nam to? Jesteśmy kryminalistami, nie oszukujmy się, nikt kto tu trafia nie interesuje się szkołą.

A Justin...? Tak, on jest wyjątkiem, ale to do czasu.

- Ej ty! - Krzyknęłam przykładając ręce do ust w celu podwyższenia głośności mojego głosu. Blondyn do którego krzyczałam odwrócił się w moją stronę.

- Chodź. - Przygryzłam wargę. Chłopak z uśmiechem na twarzy do mnie podszedł. Bez słowa chwyciłam go za rękę i zaciągnęłam do swojego pokoju, zamknęłam za nami drzwi na klucz.

- Wiesz co robić. - Chłopak tylko kiwnął głową i brutalnie wpił się w moje usta.
Tego właśnie potrzebowałam, każdy inaczej radzi sobie ze złością i smutkiem... to mój sposób. Może nie jest za dobry, ale tylko to jest w stanie mnie w pełni zrelaksować. Dlatego potrzebuję Justina.
Nie wiem czemu akurat jego, coś w środku mnie, chce go mieć... a ja mam wszystko czego chce.

Po chwili nasz ubrania leżały już na podłodze, chłopak założył prezerwatywę, nie minęła chwila a był już we mnie.

 ~*~
- Teraz możesz wypierdalać. - Jęknęłam kiedy poczułam, że doszłam.

- C-co? - Wysapał. Nie mówiąc nic więcej ubrałam się szybko, a z szuflady biurka wyciągnęłam papierosy. Wsunęłam jednego między wargi i podpaliłam go różową zapalniczką.

- Jeszcze tu jesteś? - Zapytałam kpiąco, zaciągnęłam się papierosem by po chwili wypuścić kłąb szarego dymu.

- A-ale ja jeszcze nie.. - Zanim zdążył dokończyć zdanie przerwałam mu.

- Jesteś jakiś popierdolony? Masz wypieprzać, nie obchodzi mnie czy w już skończyłeś. - Warknęłam wypuszczając idealne kółko z dymu.

- A-ale. - Zacisnęłam szczękę i położyłam palącego się papierosa w specjalnym miejscu w popielniczce.
Podeszłam już zirytowana do chłopaka, chwyciłam go za ramię zmuszając do wstania, kiedy już to zrobił otworzyłam drzwi i wyrzuciłam go z pokoju, rzuciłam mu jeszcze jego ubrania.

- Możesz czuć się wykorzystany. - Mrugnęłam do niego z szyderczym uśmiechem na twarzy i z hukiem zatrzasnęłam drzwi.

- Debil. - Zaśmiałam się podle i znów chwyciłam papierosa, zaciągnęłam się nim i wypuściłam dym z ust.

- Zajęcia za pięć minut! - Usłyszałam głos z korytarza. Westchnęłam ciężko i przypłaciłam papierosa o dno popielniczki.
Weszłam do łazienki i przemyłam twarz lodowatą wodą, spojrzałam w lustro i doszłam do wniosku, że nie wyglądałam wcale tak źle. Umyłam zęby i rozczesałam włosy, postanowiłam zostawić je rozpuszczone, wróciłam do pokoju i poprawiłam pościel na łóżku, schowałam popielniczkę z petami i paczkę papierosów do jednej z szuflad biurka.

Westchnęłam chyba setny raz tego dnia i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi.

Jak zwykle spóźniona otworzyłam drzwi do klasy, i szczerze zdziwił mnie widok przede mną.
W dużej sali w ławkach siedziały osoby w moim przedziale wiekowym, i nawet się nie śmiały. Z powagą i lekkim znudzeniem patrzyli się przed siebie na nauczycielkę stojącą przy wielkiej tablicy.

- Dzień dobry panienko Clary. Pan Phil uprzedził mnie, że zawsze się spóźniasz. - Wszyscy przenieśli spojrzenia na mnie, zlustrowałam wzrokiem obcą mi kobietę, skrzyżowałam ramiona na piersi i uniosłam brwi.

- Panienko Clary? - Prychnęłam. - Dopóki musisz tu pracować, będę dla ciebie 'panią Reed', nie żadną 'panienką Clary'. - Powtórzyłam jej słowa z obrzydzeniem. Nie czekając na odpowiedź kobiety ruszyłam wzdłuż klasy, zajęłam swoje miejsce w ostatniej ławce przy ścianie. Na starym kawałku drewna znajdował się notes i długopis w którym miałam zapisywać notatki, czego i tak nie zrobię.

Klasa była dość duża, z powodu że najwięcej osób w poprawczaku miał właśnie 17 lat.

- Proszę się przenieść na pierwszą ławkę pni Reed. - Syknęła nauczycielka, której imienia jeszcze nie poznałam.

- A tak właściwie jak masz na imię? - Mruknęłam ignorując jej pytanie i oparłam plecy o ścianę, przez co siedziałam bokiem. Wszyscy cicho się zaśmiali, co było normalnością.

- No właśnie, nie przedstawiłaś się nam  señorita - Uśmiechnął się uwodzicielsko chłopak o brązowych włosach i mocnych rysach twarzy.

- Jestem prokurator Maria Shelly, pan Phil nie dawał sobie z wami rady, więc jestem. - Uśmiechnęła się cwaniacko kiedy skończyła pisać swoje imię i nazwisko na tablicy. Wszyscy umilkli, dobrze wiedzieli że nie mogą zadrzeć z prokuratorem. Jedno słowo i znów wylądowalibyśmy w sądzie a po poprawczaku trafilibyśmy do więzienia. Czego nikt nie chce.

- Proszę się przesiąść pani Reed. - Uśmiech nie schodził z jej twarzy kiedy kierowała słowa prosto w moją stronę.

- Mnie się nie rozkazuje. - Zaśmiałam się. - Zrobię to co będę chciała, i kiedy będę chciała.

- To się jeszcze okaże. - Prychnęła i zapisała coś w swoim notatniku. - Jesteś bardzo zbuntowaną nastolatką Clary.

- Pani Reed. - Poprawiłam ją.

- Nieważne, specjalnie dla was wraz z dyrektorem wymyśliliśmy nowy rodzaj zajęć. Będą polegać na tym, że w każdym tygodniu roku szkolnego przypisany wam zostanie inny partner. Dostaniecie listę zadań które będziecie musieli wykonać. Będziecie się przy tym edukować i może nauczycie się szacunku do drugiej osoby. - Nawet ja słuchałam uważnie kobiety o długich, szczupłych nogach I kruczych zwiniętych w idealnego koka włosach.
Poprawiła swoją bordową marynarkę i ruszyła w stronę biurka, wzięła z niego białe prześwitujące szkło, które przypominało mi okrągłe akwarium dla rybek.

Jej czarne szpilki stukały o podłogę, kiedy zmierzała na środek klasy.

- Zaraz powinien zjawić się tu dyrektor ośrodka więc pocze... - W zdanie kobiecie wszedł dźwięk otwieranych drzwi.

Niski, gruby mężczyzna wszedł zdyszany do środka pomieszczenia, jego biała koszula ledwo dopinała się na jego tłustej klatce piersiowej. Ohyda. 

- Przepraszam za spóźnienie, miałem ważne sprawy do załatwienia. - Mruknął wycierając czoło z potu. Moja twarz wykrzywiła się w grymasie.

Zaraz się porzygam.

- Czas zacząć losowanie waszych partnerów. - Wszyscy jęknęli lub wywrócili oczami na entuzjazm w głosie tego grubasa. - Panno Mario, proszę niech pani zacznie. - Przepuścił szczupłą brunetkę pierwszą, ta tylko  spojrzała się na niego zza swoich okularów i podeszła do szklanego naczynia wypełnionymi zwiniętymi białymi karteczkami, które wcześniej położyła na małym podeście na środku klasy.

- Dobrze więc... pierwszą parą będą... - Zaczęła zanurzając rękę w pudełku. - Chloe Brown i... - spojrzałam na niewysoką blondynkę, wywróciła swoimi brązowymi oczami, a wiązka przekleństw uciekła z jej krwisto czerwonych ust.

- i Bruce Morgan. - Szatyn spojrzał na blondynkę i mocno zacisnął szczękę.

- Chyba się wam w dupach popierdoliło. - Warknął.

- Czy coś panu nie pasuje? - Maria uniosła swoją brew, chłopak prychnął.

- Oczywiście, że mi coś kurwa nie pasuje. - Syknął. - Nie mam zamiaru spędzać tygodnia z jakąś dziwką.

- Uważaj na słowa. - Odpowiedziała prawie natychmiast blondynka wstając z miejsca.

- Bo co? Znów zrobisz mi kiepskiego loda? - Zaśmiał się złośliwie.

- SPOKÓJ! - Wydarła się Maria tupiąc jak dziecko nogą o podłogę. - Będziecie musieli jakoś dać sobie radę.

- Kolejną parą będą... - Zaczął zrezygnowany mężczyzna losując kartkę.

I w ten sposób prawie wszyscy mieli już swoje pary, wyglądało to cały czas mniej więcej tak samo.
Bez pary zostałam tylko ja i parę innych osób.

- Clary Reed... - wycedziła nauczycielka.

Spojrzałam na nią znudzona, a później przeniosłam wzrok na resztę wkurzonej klasy. Wszystkie 'pary' kłóciły się ze sobą i posyłały sobie mordercze spojrzenia, chyba nikomu nie spodobał się ten chory podział.

Nagle w oczy rzucił mi się chłopak w czarnym full capie z białym napisem 'supra'. Miał na sobie czarną luźną koszulkę, tego samego kolory spodnie i białe supry. Kiedy odwrócił się w moją stronę, moje usta lekko się uchyliły. To był Justin Drew Bieber. Zupełnie o nim zapomniałam, wyglądał tak normalnie i... seksownie.

Kurwa. Ten układ jednak nie będzie w cale taki zły...

_________________________________________

Od Autorki:

Nie wiem co mam Wam napisać... jak się usprawiedliwić prawie tygodniową obsuwą z rozdziałem. Na swoją obronę mam tylko i wyłącznie to, że w weekend nie skończyłam rozdziału, a w tygodniu jak to w tygodniu. Nie miałam albo czasu, albo miałam go tak mało, że nie zdążyłam i tak dokończyć.
Strasznie Was przepraszam, dziś też ledwo dokończyłam rozdział, bo wiadomo... teledysk do CONFIDENT i nabijanie wyświetleń... przepraszam Was jeszcze raz.

Teraz co do treści... hmmm w następnym rozdziale dowiecie się kogo na tydzień pracy przydzielono Clary, poznaliście w tym rozdziale jej sposób 'wyładowania' złości i stresu. Justin zaczyna swoją 'przemianę', a szatynka planuje weekendową ucieczkę z poprawczaka której odradził jej Jace. Niedługo też dowiecie się co łączyło Clary i Jaca, że dziewczyna tak emocjonalnie zareagowała na wiadomość od niego...

No to chyba tyle :) Mam nadzieje, że rozdział jako tako Wam się podoba, liczę na szczery komentarz xx

A i jeszcze jedno! Bardzo dziękuję Kilulu, która zaproponowała mi betowanie rozdziałów, jednak na razie nie skorzystam :) W przyszłości na pewno się do Ciebie zwrócę ♥





25 komentarzy:

  1. Jejciu , boski. : *

    OdpowiedzUsuń
  2. cudo, nie mogę się doczekać nn :) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, to jest niesamowite, czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, postaram się dodać jak najszybciej ♥

      Usuń
  4. Naprawdę, z rozdziału na rozdział coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie! Gdybym była na miejscu Justina, sama nie dałabym sobie rady w takim miejscu xD Dobrze, że ma przy sobie tą Clary :D Czekam już na kolejny rozdział i dodaję Twoje opowiadanie do ulubionych na moim blogu :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, Twój blog również polecany jest u mnie :))) Bardzo dziękuję za te miłe słowa, pozdrawiam również ♥

      Usuń
  5. uwielbiam twoje opowiadanie <3
    cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się ciesze :)) Mam nadzieje, że Cię nie zawiodę i dalej będzie dobrze :D Dziękuję kochanie xx

      Usuń
  6. Bardzo fajny rozdział. Jest dłuuuuuugi - przez co jest super.
    Mam nadzieje ze Clary bedzie w parze z Justinem.
    Moja propozycja była taka luźna, chciałam Ci pomóc. Nie musisz mi dziekować, uważam że należy doceniać ludzi którzy piszą tak świetnie jak Ty.
    Zastanawiam sie nad tym co takiego musiała przeżyć Clary, że tak wyładowywuje swoją złość i tak emocjonalnie zareagowała na tego sms.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Kilulu

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawiodłam się... Przez to opowiadanie popadłam w uzależnienie ;) piszesz tak cholernie ciekawie, że mam ochotę po prostu zabrać ci ten cały talent xd
    mam nadzieję, że szybko pojawi się następny rozdział, bo opowiadanie jest naprawdę zajebiste <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy przeczytałam 'zawiodłam się' to szczerze moje serce się złamało, ale kiedy czytałam dalej to tak mi się miło zrobiło ♥ Aww dziękuję ♥

      Usuń
  8. *___________________* boski rozdział!!!! Kocham twoje opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Fabuła jest mega. Przeczytałam wszystkie 5 rozdziałów z myślą "co dalej co dalej" Po prostu nie mogłam się doczekać kolejnej linijki, słowa, wydarzenia. Minus opowiadania? BRAK ZWIASTUNU (moim zdaniem). Reszty nie ma się o co czepiać. ;) Dodaje do obserwowanych i na pewno zostanę tu na dłużej ;)

    http://throuugh-the-dark.blogspot.com/ <- zapraszam także do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że udało mi się Ciebie zaciekawić :) Złożyłam już zamówienie na zwiastun które zostało przyjęte, więc zostało mi tylko czekać :) Na pewno zajrzę do Ciebie, dziękuję ♥

      Usuń
  10. Świetny <333 Dość, że stylistycznie bardzo dobry, to jeszcze mega ciekawy *-*
    Fajny pomysł na odstresowanie się ! Chociaż to raczej nie będzie mój główny sposób.
    Ja np. Uderzam ręką w ścianę xd Ale jak kto woli ! ^^
    Ami♥
    Kocham, pozdrawiam i życzę weny ! :*

    OdpowiedzUsuń