sobota, 27 września 2014

THE DARK SIDE CZYLI SCARY SECRET 2

Bum wracam do was z dobrą (tak myślę) wiadomością:)
Druga część Scary Secret zatytułowana 'The Dark Side' jest już na wattpadzie! (Jej prolog, ale nie od razu Kraków zbudowano)
Mam nadzieje, że druga część spodoba wam się tak bardzo jak pierwsza, a może nawet i bardziej(:
Tak jak już wspominałam zachęcam was do zakładania kont na wattpadzie, naprawdę warto.
Myślę, że to już ostatnia notka jaka pojawi się na blogu i o jakiej was informuje, czemu? Ponieważ na wattpadzie jeśli założycie konta i dodacie The Dark Side do swojej biblioteki powiadomienia same będą wam przychodzić o czym już pisałam.

Więc o to i link do THE DARK SIDE 

No i zapraszam was do mojego drugiego fanfiction (też na wattpadzie) z Jai'em z Janoskians! Może wam się spodoba:) LET'S PLAY A GAME

Więc tak o to żegnam się z tym blogiem:) Oczywiście nie mam zamiaru go usuwać! Na pewno tego nie zrobię, macie moje słowo.

Jeśli chcecie możecie znaleźć mnie na asku ask.fm/ahmyariana
twitterze @ahmyariana
lub wattpadzie ahmyariana

piątek, 19 września 2014

Epilog

WSZYSCY KTÓRZY PRZECZYTAJĄ EPILOG, KOMENTUJĄ, WAŻNA NOTATKA NA KONIEC WIĘC PROSZĘ PRZECZYTAJ JĄ. ILY. 


Muzyka do rozdziału Album Ed'a przy którym pisałam (3 i 4 piosenkę najlepiej przewińcie bo nie pasują)



Nobody's Pov 

Dochodziła jedenasta. Justin szedł do pokoju Clary, który będzie nazywany 'jej' jeszcze przez kilka godzin, Chłopak czuł pustkę, dziwne uczucie na myśl o tym że to ostatni dzień spędzony w towarzystwie Clary. Ziarnko nadziei nadal mu towarzyszyło, myśl, że jeszcze kiedyś ma szanse spotkać szatynkę, zobaczyć jej szczery uśmiech którym obdarzyła go tylko kilka razy, usłyszeć jej melodyjny śmiech. Zastanawiał się czy ona będzie za nim tęskniła, bo w końcu on robi to już teraz, mimo że nadal znajdują się w tym samym budynku. 
Tęsknienie za czymś to chyba najgorsze uczucie jakiego można doświadczyć. Uczucie, że czegoś ci brakuje do pełnego szczęścia, pustka którą niczego nie jesteś w stanie zapełnić i nikt nie jest w stanie sprawić, że całkowicie zapomnisz o danym przedmiocie lub osobie. Jeśli tęsknisz za tym drugim, jest najgorzej. Justin tęsknił za wieloma osobami od pierwszego dnia pobytu w ośrodku, za przyjaciółmi, rodzicami, i chociaż ci odwrócili się od niego, brakowało mu ich. Jednak myśląc o stracie Clary czuł coś gorszego, tej pustki nie dało się zagłuszyć, nie dało się o niej zapomnieć. Nie teraz, nie jutro, nigdy.

~*~

W końcu nastał czas rozstania, Justin pomógł spakować Calry jej rzeczy i razem w milczeniu ruszyli do wyjścia z ośrodka. Szatynka załatwiła wcześniej wszystkie formalności i teraz zostało jej tylko opuścić placówkę. 
Zatrzymali się za bramą, Justina obserwowali strażnicy pilnując czy aby na pewno nie ucieknie. Teraz oboje w milczeniu czekali na przyjazd czarnego vana Cat, który zabierze Clary daleko od Justina. 
Szatynka przygryzła wargę i zacisnęła uchwyt na pasku od plecaka. 
Więc tak to się wszystko skończy, pomyślała i poczuła łzy wzbierające się w jej oczach. 

Każda droga w pewnym momencie się rozwidla, wybieramy różne drogi myśląc, że kiedyś może znowu się skrzyżują. Widzisz, że ktoś coraz bardziej się od ciebie oddala, ale myślisz 'to nic, jesteśmy dla siebie stworzeni, w końcu się spotkamy', ale tak się nie dzieje. Wtedy zastawiasz się kiedy to wszystko się zaczęło, a zaczęło się o wiele wcześniej niż ci się wydaje. Zaczynasz rozumieć, że nic nie dzieje się dwa razy, już nigdy nie poczujesz się tak samo dobrze.

- Przepraszam, kim jesteś? - Wychrypiałem uprzejmie.
- Nie zawracaj tym sobie swojej główki Justin. - Powiedziała oschle nadal na mnie nie patrząc.
Z trudem usiadłem opierając się o ścianę za mną i obserwowałem szatynkę.
- Przepraszam ale musiałaś mnie z kimś pomylić. Ja jestem Drew. - Uśmiechnąłem się przyjacielsko, dziewczyna uraczyła mnie kilku sekundowym spojrzeniem.



- Tak, pomogę ci z Sam, innymi dzieciakami z tego miejsca, pomogę ci się zmienić, pokażę ci co jest po tej drugiej stronie medalu Bieber. Nauczę cię być normalnym.
Przygryzłem wargę. Naprawdę chciałem jakoś przeżyć w tym miejscu, a jeśli to był jedyny sposób by przetrwać, byłem w stanie się poświęcić.
- Ale ty też mi w czymś pomożesz. - Łobuzerski uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- W jaki sposób? - Dopytałem dokładnie się jej przyglądając.



- Wyglądasz słodko. - Wypaliłem patrząc na jej potargane włosy i zmęczony wyraz twarzy.
- Ja nigdy nie wyglądam słodko. - Warknęła odkrywając swoje ciało.
- To jak wyglądasz? - Uniosłem brew lustrując ją wzrokiem, była w samej koszulce, co szczerze mnie speszyło ponieważ nigdy nie widziałem tyle odkrytego ciała u dziewczyny.
- Seksownie. - Puściła mi oczko i podeszła do biurka, i tak jak codziennie rano wyciągnęła z szuflady paczkę papierosów i popielniczkę. Usiadła wygodnie na łóżku i wsunęła papierosa między pulchne wargi, po czym go podpaliła.



- Clary! Ja chce się całować. Chodź tu. - Justin złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Za nim mogłam zareagować wpił swoje pulchne, różowe wargi w moje. Nie potrafiłam postąpić inaczej i odwzajemniłam pocałunek.
Kiedy zdałam sobie sprawę co właśnie robie odepchnęłam od siebie Justina.
- Jesteś pijany i na dodatek zajarany. - westchnęłam chcąc wyswobodzić się z jego uścisku, ale był za silny.
- Co z tego? - Zaśmiał się. - To nie zmienia faktu, że wiem czego chce, a chce ciebie. - Wybełkotał prawie niezrozumiale. - Zawsze chciałem. - Jęknął.



- Jak właściwie rodzą się motyle? - zaśmiała się patrząc cały czas na ścianę. - Wielka motylica rodzi małe motylki? jak to jest? - Zaśmiała się w końcu patrząc na Justina.
- Motyl składa jaja, jest gąsienica i potem zamienia się w motyla. - Zaśmiał się szatyn patrząc na Clary.
- Okeeey. - Zaśmiała się. - Motyle pieprzą się w powietrzu? - Spytała nagle.

- Nie wiem. - Uśmiechnął się ciepło.
- To musi być cholernie niewygodne. - Westchnęła kładąc się z powrotem na plecach, Justin parsknął śmiechem obserwując Clary.



- Proszę, nie płacz. - Szepnął cicho.
Dziewczyna poczuła dziwne uczucie w żołądku patrząc w oczy szatyna. Rozpłynęła się w jego karmelowych tęczówkach i nie potrafiła odwrócić wzroku, czuła się jak w jakimś transie, nie mogła się ruszyć.
Po chwili odzyskała zimną krew i odsunęła się od chłopaka wracając do wcześniejszej pozycji.



- Ja... nie powinienem. - Mruknął chłopak.
- Życie jest zbyt krótkie żeby robić tylko to co powinniśmy. - Clary zatruła płuca dymem.
- Dobrze, daj. - Westchnął Bieber i wstał, wziął od szatynki papierosa i odpalił go trzymając ustnik pomiędzy wargami.
Zaciągnął się mocno i zaczął kaszleć wypuszczając dym.
- To normalne na początku. - Zaśmiała się Clary obserwując Justina.
Po chwili chłopaka przestał męczyć kaszel i zaciągnął się ponownie tym razem wypuszczając dym nieco spokojniej.
- Widzisz? Już ci idzie lepiej. - Szatynka uśmiechnęła się ponownie zaciągając.



- Miałem ci pomóc, pamiętasz? - Mocniej przygryzł wargę kładąc ręce na jej biodrach i przyciągnął ją bliżej siebie.
- Pamiętam. - Clary uśmiechnęła się lekko i owinęła rękami jego szyję.
- Więc robię właśnie to, pomagam ci. - Wyszeptał z ustami blisko jej twarzy.
Dziewczyna odruchowo przymknęła oczy, a on złączył ich wargi w delikatnym pocałunku.


- Będę tęskniła. - Szepnęła Clary patrząc przed siebie, walczyła z własnym głosem modląc się by nie załamał się w połowię zdania. 

- Tak ja też. - Odszepnął Justin i spojrzał na dziewczynę, przełknął gulę która utworzyła się w jego gardle. 

- Powodzenia, no wiesz. - Mruknęła patrząc w dół na swoje nogi. 

- Tak, tobie też. - Dziewczyna spojrzała na Justina i posłała mu mały uśmiech czując jak jej serce rozpada się na tysiące małych kawałeczków. 
Justin bez zastanowienia złączył ich usta przyciągając dziewczynę do siebie za biodra. 
Pocałunek był czuły, oboje przekazali w nim to czego nie potrafili powiedzieć, chłopak pamiętał słowa Tysona które odtwarzały się w jego głownie niczym mantra. 

'Jeśli wpadniesz i ona sie o tym dowie, nigdy więcej jej nie zobaczysz.' Justin dobrze wiedział, że kochał Clary. Kochał ją i musiał pozwolić jej odejść, bo wiedział, że ona i tak nie odwzajemnia jego uczucia.

Po chwili wyczekiwany samochód Cat zatrzymał się tuż przy nich, Calry włożyła walizkę do bagażnika który jej przyjaciółka otworzyła automatycznym guzikiem. 

- Żegnaj Justin. - Przygryzła wargę i spojrzała na chłopaka. Na jego twarzy wymalowany był ból. W środku tęsknota niszczyły go, jednak na zewnątrz nadal robił dobrą minę do złej gry. 

- Żegnaj Clary. - Szepnął nie mogąc wypowiedzieć tych słów głośniej. 

Posłali sobie ostatnie spojrzenie, Clary wsiadła do auta od strony pasażera, a kiedy obje zniknęli ze swojego pola widzenia, przez ich głowy przeszła jedna myśl.

'Kocham cię, ale ty nigdy nie pokochasz mnie, tak będzie lepiej.' 



____________________________________________

KONIEC!
Jejku to naprawdę koniec Scary Secret :') Popłakałam się pisząc to jejku....
Dobra, wracając do spraw ważniejszych niż to jak łatwo się wzruszam:)) 2 część ss pojawi się tylko w tedy jeżeli pod epilogiem pojawi się duuuużo, serio dużo komentarzy. W tabelce obok macie ile osób zadeklarowało, że czyta, połowa z tego i ruszamy z kolejną częścią ff. 
Od razu uprzedzam, że druga część jeśli byłaby pisana to tylko na wattpadzie.
Czemu? Łatwiej tam i czytać i pisać, poza tym nie musiałabym was informować o nowych rozdziałach ponieważ z każdą nową publikacją wyskakiwałyby wam powiadomienia w telefonie:) 
Więc jak widzicie bardziej korzystne i dla mnie i dla was.
Mam nadzieje, że wszyscy którzy przeczytali to ff tak jak prosiłam skomentują epilog. 
Kocham was bardzo, dziękuję za każde wejście, za każdy komentarz, który motywował mnie do dalszej pracy, kocham was mocno i dziękuję że wytrawiliście ze mną tak długo. 
ilysm x 

Mój tt @ahmyariana
i ask jeśli macie jakieś pytania ask.fm/ahmyariana 

Moje nowe fanfiction o Jai'u z Janoskians   Let's Play a Game
much love x 

piątek, 12 września 2014

Rozdział 26 'My Scary Secret'

Tak, jestem potworem. Tak, często popełniam dużo błędów, ale nie popełnię kolejnego.
Jestem dziewczyną, która nie raz zrobiła coś do czego była zmuszona. Przez wiele lat udawałam silną, pewną siebie, jednak wszystko gdzieś trafia na granice przez co nie możesz dalej żyć w kłamstwie. 
To nie byłam ja. Nie jestem taka. W moim życiu przez większość czasu zawsze się coś działo. 
Działałam zdecydowanie za szybko, jednak to mi pasowało. Szybkie tempo życia sprawiło, że nie myślałam o problemach, nie obchodziły mnie. Zawsze moja głowa była zajęta jakąś akcją, planem ucieczki, lub czymkolwiek innym przez co nie miałam nawet chwili by wracać do przeszłości, do której wrócić nie chciałam. 
To miało być proste zadanie. 
Nie wiedziałam zbyt dużo o osobie z którą rozmawiałam przez telefon, ale wiedziałam, że jeśli będę robiła to co mi powie moje problemy z przeszłości się rozwiążą. 
Kilka dni przed przyjazdem Justina dostałam dokładne instrukcje, co mam robić żeby zyskać jego zaufanie. 
Wiedziałam na jego temat dosłownie wszystko, gdzie się uczył, jakie miał stopnie, miałam listę jego przyjaciół, wiedziałam jaką kość kiedy i gdzie złamał. Było tego naprawdę dużo. 
Jedyne czego chciałam, był Matt. Jednak kiedy umarł, to zemsta była najważniejsza, a Justin stał się moim nowym celem. 
Byłam znana jako płatny morderca. Mimo, że to może wydawać się niektórym śmieszne, bo dziewczyna którą złapali i zamknęli w poprawczaku morduje ludzi za pieniądze, cóż, mi nie jest do śmiechu,
Kiedy wymykałam się z poprawczaka, robiłam to co do mnie należy, potem z Cat i resztą grupy jechałyśmy do jakiegoś klubu. Ćpałam i zapijałam wyrzuty sumienia, a potem wracałam. Tak to wyglądało. 
Tym razem nie dokończę zlecenia, nie jestem w stanie tego zrobić. 
Justin znaczy dla mnie za dużo. 
Kiedy skończyłam rozmawiać z Cat obiecała, że pod koniec tygodnia mnie odwiedzi. Oczywiście nie mam tu na myśli legalnych odwiedzin w pokoju razem ze strażnikiem. Chce stąd wyjść, a nie trafić z poprawczaka prosto do więzienia przez to, że klawisz usłyszał ile osób zabiłam lub czym się zajmuje.
Justin nie trafił tu przez przypadek, ten mężczyzna wszystko starannie zaplanował. Nie znam dokładnych szczegółów, nawet mnie nie obchodzą. Nikt nie może się dowiedzieć co miałam zamiar zrobić.
To był mój straszny sekret, który nie mógł wyjść na jaw.


~5 dni później~

19 Kwiecień 2014
5 dni do urodzin Clary

Justin's Pov 

Z Clary dogadujemy się coraz lepiej. Przez te pięć dni spędziliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, śmialiśmy się, wygłupialiśmy. 
Dziewczyna była inna. Nie miałem pojęcia co lub kto był powodem jej zmiany, ale nie za bardzo mnie to interesowało, dopóki czuła się dobrze i miała świetny humor. 
Zrobiłem kolejny tatuaż, sowę, która znajdowała się na lewej ręce.
Clary tym razem poszła ze mną i pomogła mi wybrać wzór co szczerze mówiąc miło mnie zaskoczyło. 
Porównując ją z tą dziewczyną, którą poznałem pierwszego dnia pobytu tutaj, szatynka strasznie się zmieniła. 
Była miła i chodź czasami rzucała jeszcze w moim kierunku zgryźliwe komentarze, to właśnie była Clary którą kochałem. 
Stop, lubiłem, ja jej nie kocham. 
Kogo ja oszukuję oczywiście, że to robię.
Zakochałem się w Clary i nie wiem jak dam sobie radę z tym, że za pięć dni zniknie z mojego życia na zawsze.

Clary's Pov

Siedziałam w swoim pokoju paląc papierosa. Od kilku dni niczego nie jadłam, mój brzuch bolał, ale nie potrafiłam sie tym przejmować. Zasługiwałam na ból po tym wszystkim.
Zatrułam płuca dymem i oparłam się o ścianę która znajdowała się za mną.
Przymknęłam oczy wypuszczając smugę szarego dymu z ust. Jedyne czego teraz chciałam to odejść, gdzieś daleko i nigdy nie wrócić, zacząć od nowa. Szkoda, że nie zawsze dostajemy to czego chcemy.
Do pokoju weszła zdyszana postać, otworzyłam oczy i zobaczyłam Cat która zamykała za sobą w pośpiechu drzwi, uśmiechnęłam się delikatnie. Potrzebowałam jej teraz.
Dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie i oblizała spierzchnięte usta.

- Czemu nic mi nie powiedziałaś? - Spytała cicho patrząc na mnie z bólem w oczach. - Jestem twoją przyjaciółką, mogłaś mi o tym powiedzieć Clary... - Westchnęła ciężko.

- Myślałam, że to będzie zlecenia jak każde inne. - Westchnęłam cicho. - Na początku nie widziałam sensu w mówieniu ci o tym, a potem to stało się takie skomplikowane i... - Schowałam twarz w dłoniach.

- Opowiedz mi co się stało, chce wiedzieć wszystko od samego początku. - Powiedziała stanowczo

- Ktoś do mnie zadzwonił. - Przeczesałam ręką włosy. - Nie wiem kto, nie chce nawet tego wiedzieć. Miał informację o Matthew, w kopercie dał mi kilka zdjęć jego i ojca. - Mruknęłam. - To było jeszcze za nim Justin przyjechał do poprawczaka. - Spojrzałam na nią, w jej oczach tańczyły iskierki ciekawości a ni na moment nie spuszczała ze mnie wzroku. Odwróciłam głowę nie mogą znieść jej natarczywego spojrzenia. - Powiedział mi, że za kilka dni do poprawczaka dojdzie nowy podopieczny. Dostałam papiery na jego temat, co powinnam robić żeby mi zaufał, wiedziałam naprawdę dużo rzeczy o nim i o jego życiu. Zawarliśmy umowę. - Oblizałam usta. - Ja miałam zabić Justina, a on miał mi powiedzieć gdzie mieszka Matt. - Westchnęłam cicho.

- Ale Matthew umarł. - Cat pokręciła głową. - Więc układ jest nieważny.

- Nie do końca. - Westchnęłam i schyliłam się wyciągając spod łóżka koperty które zostały mi dostarczone przez tajemniczego mężczyznę.
Podałam je Cat.

- Jeśli ja dokończę to co miałam, on powie mi jak zginął Matt i kto się do tego przyczynił. - Patrzyłam jak dziewczyna dokładnie przekłada wszystkie kartki, odsłuchuje nagranie z dyktafonu i sprawdza wycinki gazet.

- J..ja nie miałam pojęcia. - Zmarszczyła brwi patrząc na dokumenty przed nią.
Skinęłam głową.

- Nikt go nie miał. - Szepnęłam, a moje oczy zaszły łzami. - Nie wiem co mam zrobić, jeśli nie zabije Justina, on zabije mnie. - Wyszlochałam. - Nie potrafię go tak po prostu zabić Cat. - Dodałam cicho.

Dziewczyna pokręciła tylko głową i przytuliła mnie mocno.

- Co ja mam zrobić? - Szepnęłam.

- Musisz wyjechać, wyjechać i nigdy nie wrócić. - Powiedziała cicho.
Zaniosłam się jeszcze większym płaczem i ścisnęłam w pięść jej bluzę krztusząc się łzami.

Justin's Pov

Wieczorem umówiliśmy się z Clary na głównym korytarzu, wyszedłem z pokoju i zakładając na ramiona bluzę i ruszyłem w stronę miejsca gdzie postanowiliśmy się spotkać.
Było już ciemno i panowała tak zwana 'godzina nocna' kiedy nikt nie powinien wychodzić ze swojego pokoju, jednak przyzwyczaiłem się do myśli, że przy Clary łamię dosłownie wszystkie zasady. Oparłem się o ścianę czekając na szatynkę.
Po dłuższej chwili zgrabna postać wyłoniła się zza rogu, dziewczyna posłała mi nieśmiały uśmiech co było do niej niepodobne, no ale cóż.

- Hej. - Szepnąłem uśmiechając się lekko i musnąłem jej usta, odwzajemniła muśnięcie i odsunęła się lekko.

- Cześć, chodź za nim strażnik wyjdzie na obchód. - Chwyciła moją dłoń i pociągnęła mnie za sobą. Przyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa, jednak go zignorowałem, Musiałem trzymać uczucia na wodzy.
Przez kilka dni chodziliśmy w różne zakamarki ośrodka, natrafiliśmy na wyjście na dach. Nie wiem jakim cudem Clary przez tyle lat go nie znalazła ale to nie była moja sprawa.
Poprawczak miał sześć pięter. Na parterze była recepcja, biuro dyrektora i wejście do kotłowni. Na pierwszym znajdowała się stołówka i gabinet pielęgniarki, a wyżej były już same pokoje podopiecznych i różne 'atrakcje', które w ogóle nie wydawały się atrakcyjne.
Weszliśmy na schody nadal trzymają się za ręce, przygryzłem wargę chcąc zignorować przyjemne ciepło w żołądku i podążałem za Clary która co jakiś czas rozglądała się na boki upewniając się, że żaden ochroniarz przypadkiem za nami nie idzie.
Kiedy doszliśmy na ostatnie piętro szybko przemknęliśmy przez korytarz, dostaliśmy się do jego końca i podeszliśmy do starych drzwi, które nie miały numeru jak normalne pokoje.
Szatynka otworzyła przeszkodę uniemożliwiającą nam wejście do pomieszczenia i szybko znaleźliśmy się w środku.

- Wreszcie. - Odetchnęła z ulgą Clary ściągając z głowy kaptur, zrobiłem to samo obserwując jak dziewczyna odgarnia z twarzy niesforne kosmyki włosów.
Uśmiechnąłem się lekko i oblizałem usta.
Reed weszła na drabinę która przyczepiona była do ściany i ręką popchnęła płytę znajdującą się na suficie umożliwiając wyjście na dach.
Kiedy Clary bezpiecznie dostała się na górę, również wspiąłem się po drabince.
Odetchnąłem czując świeże powietrze,

- To nie równa się z tym zapachem stęchlizny z ośrodka. - Zaśmiała się, a ja jej zawtórowałem kiwając głową.

Usiedliśmy przy krawędzi tak, że nasze nogi zwisały.

- Co będzie za pięć dni? - Przerwałem przyjemna ciszę i spojrzałem na Clary.
Smutek błysnął w jej oczach, jednak znikł tak szybko jak na jej usta wkradł się mały uśmiech.

- Nic takiego. - Wzruszyła ramionami. - Ja wprowadzę się do Cat, a ty poczekasz do swoich urodzin i też się stąd wyniesiesz. - Oblizała usta, ale coś w jej oczach mówiło mi, że nie jest ze mną całkowicie szczera.

Skinąłem głową.

- Spotkamy się jeszcze kiedyś?

- Nie. - Odwróciła wzrok patrząc na rozgwieżdżone niebo.

- Skąd wiesz? - Zmarszczyłem brwi. - Mieszkamy w tym samym mieście.

Clary uśmiechnęła się smutno.

- Tak, mieszkamy. - Przyznała i położyła się na plechach zamykając oczy.

- Naprawdę cię lubię i mam nadzieje, że kiedyś jeszcze się zobaczymy. - Patrzyłem na nią uważnie studiując jej twarz, tak jakby to był ostatni raz w którym miałbym ją zobaczyć.

- Też cię lubię. - Mruknęła cicho. Oblizałem usta i nachyliłem się nad dziewczyną złączając swoje wargi z jej.

Clary's Pov

- To nie równa się z tym zapachem stęchlizny z ośrodka. - Zaśmiałam się cicho widząc jak Justin zaciąga się powietrzem. Zachichotał cicho i skinął głową zgadzając się ze mną.
Po wyjściu Cat czułam się naprawdę dziwnie, świadomość, że muszę porzucić całe swoje dotychczasowe życie i ludzi którzy mnie w nim otaczali, przytłaczała mnie.

Usiedliśmy na krawędzi dachu, westchnęłam cicho i zerknęłam na Justina.

- Co będzie za pięć dni? - Odwrócił głowę w moją stronę, poczułam lekkie ukłucie w sercu, uśmiechnęłam się smutno.

- Nic takiego. - Wzruszyłam ramionami. - Ja wprowadzę się do Cat, a ty poczekasz do swoich urodzin i też się stąd wyniesiesz. - Skłamałam wiedząc, że po opuszczeniu tego miejsca wyjadę do całkowicie innego kraju.

- Spotkamy się jeszcze kiedyś? - To pytanie rozerwało moje serce. Czy chciałam spotkać się jeszcze z Justinem? Oczywiście, że tak. Jednak nie ważne jak każda komórka mojego ciała chciała być blisko niego, nie mogłam zostać w Kanadzie. Nie mogłam być z Justinem.
Byliśmy z dwóch różnych światów, które nigdy nie będą do siebie pasować. To by nie wyszło, nie w tym życiu.
Cieszyłam się, że bylo już ciemno, dzięki temu Justin nie mógł zauważyć moich zaszklonych oczu, odwróciłam wzrok w stronę nieba i odczekałam kilka sekund bojąc się, że mój głos się załamie w połowie słowa.

- Nie. - Odpowiedziałam w końcu i przygryzłam wargę czując ogarniający mnie smutek.

- Skąd wiesz? Przecież mieszkamy w tym samym mieście. - Uśmiechnęłam się lekko, był tak bardzo nieświadomy. Tyle razy w ciągu tego miesiąca zastanawiałam się czy będzie mu mnie brakować, będzie tęsknił, lub czy przechodząc obok mojego starego pokoju będzie czuł puste. Pewnie nie, w końcu kto tęskniłby za Clary Reed, dziewczyną która jest trucizną i niszczy wszystko na swojej drodze? Pewnie nikt.

- Tak, mieszkamy. - Jeszcze, dodała moja podświadomość jednak ją zignorowałam, chciałam cieszyć się tymi ostatnimi dniami z Justinem.

- Naprawdę cię lubię i mam nadzieje, że kiedyś się zobaczymy. - Czułam jego spojrzenie na sobie, ale nie przejmowałam się tym za bardzo, przyjemne ciepło ogarnęło moje ciało i nazwijcie mnie banalną idiotką, ale to były motylki w brzuchu. Czułam je, pieprzona orgia motyli w moim żołądku.

- Też cie lubię. - Nim się zorientowałam wargi Justina złączyły się z moimi w czułym pocałunku. To była jedna z takich chwil, które chcesz zatrzymać na zawsze.

--------------------------------------------

Od Autorki:

Jejku już ostatni rozdział :')
Teraz tylko epilog i druga część, kiedy to zleciało?
Nie mam pojęcia...
Dziękuję Wam za każde wyświetlenie, każdy komentarz i każdą wolną chwilę poświęconą na to opowiadanie.
Nie jestem dobra w pisaniu epilogów, takowy pojawi się najprawdopodobniej za tydzień ale zacznę pracować nad nim już w niedzielę;)
Tak jak już pisałam, proszę żeby epilog skomentowali WSZYSCY którzy czytali ss, nie ważne w którym roku, czy 2014 czy w 2078. Jeśli przeczytałeś/aś Scary Secret, po prostu skomentuj epilog:)
ily x

Mój tt --> @ahmyariana




piątek, 5 września 2014

Rozdział 25 'Friday'

13 Kwiecień 2014
11 dni do do 18 urodzin Clary

Piątek trzynastego.
Każdy uważa ten dzień za pechowy, w jakiś sposób przeklęty.
Czemu?
Właśnie, dlaczego to trzynastka jest pechowa? Czemu to nie 15, 18, lub jakakolwiek inna liczba?
Nie mam pojęcia. Chyba nikt go nie posiada, jednak wszyscy uparcie twierdzą, że ta liczba przynosi nieszczęście. 

Kiedy z Clary skończyliśmy sprzątać na stołówce usiedliśmy przy stolikach uzgadniając wcześniej, że zostaniemy na śniadanie.

- Ciekawe co dzisiaj będzie. - Skrzywiłem się lekko przypominając sobie wczorajsze jedzenie.

- Nie mam pojęcia. - Wzruszyła ramionami dziewczyna opierając policzek na ręce którą wcześniej umieściła na stoliku. - Pewnie znowu jakaś paćka. - Mruknęła zrezygnowana.

- Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę. - Pokręciłem głową i westchnąłem cicho.

- Czego? - Zmarszczyła brwi.

- Wychodzisz stąd za niecałe dwa tygodnie. - Mruknąłem i oblizałem usta.

- I? - Prychnęła. - Z gówna wpakuje się w jeszcze większe. - Wzruszyła ramionami. - Przynajmniej nie będzie nudno.

- Nie chciałabyś robić czegoś innego? - Wzruszyłem ramionami.

- Na przykład? - Uniosła brwi czekając na odpowiedź.

- Nie wiem. Pójść do college'u, potem do jakiejś dobrej pracy.
W odpowiedzi usłyszałem jej cichy śmiech.

- Myślisz, że osoby z moją przeszłością są wstanie normalnie żyć? - Parsknęła.

- Oficjalnie jeszcze nic nie zaczęłaś, nie wstąpiłaś do gangu Cat. - W moich oczach tańczyły iskierki nadziei. Dziewczyna patrzyła na mnie podejrzliwie uważnie słuchając tego co mówię. - Zapomnij o tym co było, wyjedź, gdzieś daleko. Każda osoba która stąd wychodzi dostaje dyplom ukończenia szkoły, więc będziesz mogła iść na studia. Odetnij się od tego za nim będzie za późno Clary. - Ostatnie zdanie wyszeptałem patrząc na szatynkę błagalnym wzrokiem.
Ta tylko pokręciła głową.

- O wielu rzeczach nie wiesz, Justin. - Patrzyła na mnie z powagą, jej oczy pociemniały, a na twarzy wymalowany był smutek. - Nie mogę tak po prostu zapomnieć. - Westchnęła cicho.

- Jaki jest w tym sens? - Mruknąłem podirytowany. - Wyjdziesz stąd, zrobisz co masz zrobić trzymając się z Cat i tym dupkiem, a po kilku latach znowu cię zamkną tylko tym razem w więzieniu. - Syknąłem czując jak złość we mnie narasta.
To było jej życie, ale nie mogłem tak po prostu patrzeć jak je marnuje.

- Nie mieszaj się do tego. - Clary nie pozostała mi dłużna i również podniosła głos patrząc na mnie z wyrzutem.

- Nie mogę patrzeć jak tak się niszczysz, nie rozumiesz?! - Prawie krzyknąłem.

- Czemu cię to do chuja obchodzi? - Warknęła.

- Bo mi zależy. Zależy na tobie. - Posłałem jej ostatnie przepełnione gniewem spojrzenie i wyszedłem ze stołówki trzaskając za sobą dużymi, podwójnymi drzwiami. A jednak trzynastka jest pechowa.

Nie rozumiałem tego. Nie dochodziło do mnie że taka dziewczyna jak Clary naprawdę chce zmarnować swoje życie, jedyne życie na jakiś gówniany gang.
Czemu chce do niego dołączyć?
Powinna wyjechać i żyć normalnie.
Nie mam pojęcia czemu się o nią tak bardzo troszczę. Wiele dla mnie zrobiła, jest dla mnie jak siostra.
Siostra z którą co noc uprawiasz seks. Odezwała się moja podświadomość jednak ją uciszyłem. Nasza relacja była dziwna, ale ja mimo wszystko się martwiłem.
Chciałem żeby jej życie wyglądało normalnie, chciałem żeby żyła jak każda nastolatka.
Pomijając fakt, że pewnie trafi do więzienia, które zdecydowanie jest gorsze od tej placówki, może najzwyczajniej w świecie zakończyć swoje życie w młodym wieku tylko dlatego że będzie brała udział w jakiejś strzelaninie.
Wszedłem do pokoju, nie było w nim Tysona. Pewnie poszedł na stołówkę i minęliśmy się po drodze, a ja przez to, ze byłem zajęty swoimi myślami nawet go nie zauważyłem.
Rzuciłem się na łóżko i westchnąłem ciężko.
Nie mogę pozwolić na to, żeby wpakowała się w to wszystko.
Przygryzłem wargę i wstałem z łóżka. Rozejrzałem się i podszedłem do części pokoju Tysona zerkając na drzwi. Serce łomotało w mojej klatce piersiowej, co jeśli wróci?
Musiałem się pośpieszyć.
Otworzyłem poszewkę od poduszki chłopaka i wsunąłem do niej rękę, która napotkała się na paczkę papierosów... zapalniczkę... i... telefon. Wyciągnąłem go szybko i usiadłem na łóżku odblokowując ekran.
Wstukałem w kontakty imię osoby z którą chciałem porozmawiać jednak żaden numer o takiej nazwie się nie pojawił. Przekląłem cicho i zacząłem przewijać wszystkie kontakty mając nadzieje, że Tyson jednak ma tam to czego szukam.
Parsknąłem śmiechem kiedy mój wzrok zatrzymał się na jak miałem nadzieje właściwym kontakcie.

Wybrałem opcję napisania wiadomości.

Do: Seksowna przyjaciółka Clary

Cat?

Przygryzłem wargę czekając na odpowiedź, którą dostałem po dłuższej chwili.

Od: Seksowna przyjaciółka Clary

Zapomniałeś jak zapisałeś mój numer?

Mruknąłem niezadowolony kiedy nie dostałem odpowiedzi na pytanie. Nie mogłem napisać, że to ja, co jeśli to nie jest Cat? Miałbym same problemy.

Do: Seksowna przyjaciółka Clary

Odpowiedz.

Od: Seksowna przyjaciółka Clary

Tak.

Odetchnąłem z ulgą i uśmiechnąłem się pod nosem.

Do: Seksowna przyjaciółka Clary

Tu Justin, muszę z tobą porozmawiać. Możesz w nocy przyjść? Chodzi o Clary, nie mów jej nic.

Od: Seksowna przyjaciółka Clary

Będę o trzeciej.


Uśmiechnąłem się do ekranu i usunąłem rozmowę ze skrzynki odbiorczej po czym schowałem telefon na miejsce.

~*~

Siedziałem na łóżku patrząc na zegarek wiszący na ścianie. Dochodziła 3 w nocy, a moje powieki robiły się coraz bardziej cięższe. Tyson już dawno spał, a ja mu zazdrościłem, niestety w miejscu takim jak to nie ma nawet mowy o kawie.
Odchyliłem głowę do tyłu opierając czubek o ścianę i zamknąłem oczy.
Kiedy byłem już blisko snu, otworzyłem szybko powieki i wyprostowałem się kręcąc głową.
Nie mogłem pozwolić sobie na spanie, nie teraz.
Po mojej dziesięcio minutowej walce ze snem drzwi do pokoju się otworzyły a do środka weszła zakapturzona postać. Odetchnąłem z ulgą.

- Wreszcie, myślałem że już się nie doczekam. - Mruknąłem patrząc jak Cat ściąga z głowy nakrycie i poprawia swoje ciemne włosy.

- Myślisz, że to takie proste wkraść się do poprawczaka? - Prychnęła cicho zerkając na Tysona i usiadła po drugiej stronie łóżka przodem do mnie, Oparła się bokiem o ścianę i uważnie mi się przyglądała.

- Właściwie to wiem że to nie jest proste. - Wzruszyłem ramionami i wysiliłem się na uśmiech przecierając wierzchem dłoni oczy.

- Czemu chciałeś się spotkać? - Uniosła brwi.

- Chodzi o Clary... - Zacząłem uważnie przyglądając się dziewczynie. - Widzisz, kiedy ona stąd wyjdzie chce dołączyć do was...

- Tak, wiem o tym. - Cat wzruszyła ramionami. - Ale nie rozumiem do czego zmierzasz.

- Clary to twoja przyjaciółka, zależy ci na niej, tak? - Parzyłem na nią lustrując wzrokiem jej twarz na której wymalowane było zdziwienie i podejrzliwość, powoli skinęła głową.

- Widzisz, nie znam jej zbyt długo, ale zależy mi na niej. - Podrapałem się po karku, coś co robię zawszę jak jestem zdenerwowany. - Kiedy stąd wyjdzie, nie chce żeby wplątała się w gangi, Cat. - Westchnąłem. - To niebezpieczne.

Cat rozszerzyła oczy, przez chwilę milczała przyswajając sobie moje słowa.

- To nie jest takie proste jak myślisz. - Odparła po chwili kręcąc głową. - Nie wiesz o wielu rzeczach Justin, Clary już jest w to wplątana, może nie tak bardzo jak ja czy Jace, ale z tego nie da się wyjść. Takie rzeczy są na całe życie. - Westchnęła cicho.

- Dobrze wiesz, że ona zasługuje na coś lepszego niż śmierć od postrzału. - Powiedziałem z wyrzutem. - Na nic nie jest jeszcze za późno, mogłaby wyjechać, zacząć od nowa.

Dziewczyna zacisnęła usta. - Nic nie rozumiesz. - Wyszeptała po chwili.

- Więc mi wytłumacz. - Syknąłem poirytowany. - Wszyscy mówią, że czegoś nie zrozumiem, szkoda tylko że nikt nawet nie próbuje mi tego wyjaśnić. - Parsknąłem.

- Dowiesz się w swoim czasie. - Posłała mi lekki, pocieszający uśmiech. - Clary ci powie.

- Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, żeby przekonać ją do wyjazdu stąd. - Westchnąłem zrezygnowany.

Cat przygryzła wargę i skinęła głową.

- Dobrze, obiecuje.

Uśmiechnąłem się lekko.

- Dziękuję.

- Czemu tak bardzo ci na tym zależy? - Zmarszczyła brwi.

- Clary jest dla mnie jak siostra. - Wzruszyłem ramionami i poczułem dziwne ukłucie w żołądku, przygryzłem wargę.

Dziewczyna tylko skinęła głową.

~*~

14 Kwiecień 2014 
10 dni do 18 urodzin Clary

Kiedy wróciłam z obiadu dochodziła 17, położyłam się na swoim łóżku i zamknęłam oczy biorąc powolne, głębokie oddechy. 
Wiedziałam, że on niedługo zadzwoni. Czułam to.
Najgorsze było to, że nie byłam w stanie wykonać zadania. 
Nie tym razem. 
Przetarłam twarz dłońmi. 
Przerażenie powoli brało nade mną górę, nie wiedziałam co mam zrobić.
Bałam się. Tak bardzo jak nie chciałam się przyznać, w środku trzęsłam się ze strachu.
Co byś zrobił gdybyś miał wybierać pomiędzy życiem przyjaciela a swoim?
Umiałbyś podjąć decyzję? Ja nie potrafię, a właśnie teraz muszę to zrobić.
Stawka była znacznie większa niż moje życie czy osoby której miałam go pozbawić.

15 Styczeń 2014

Siedziałam na swoim łóżku nucąc pod nosem piosenkę, która aktualnie leciała z mojego iPhona. 
Dzisiaj był dzień w którym oficjalnie zerwałam układ z Tysonem. Przyjaciele z korzyściami, to jednak nie dla mnie. 
Chłopak jest dla mnie bardziej jak młodszy, irytujący brat. Uprawianie z nim seksu jest bardziej niż dziwne. 
Piosenka Iggy Azalea - Fancy ucichała w połowie zwrotki Iggy, która zdecydowanie była moją ulubioną częścią utworu. Zmarszczyłam brwi kiedy moja ulubiona piosenka została zastąpiona Nicki Minaj - Beez In The Trap co oznaczało nowe połączenie przychodzące. 
Westchnęłam cicho i wzięłam urządzenie przeciągając palcem po ekranie tym samym odbierając.

- Halo? - Mruknęłam patrząc na sufit. 

- Clarissa Lily Reed? - Ze słuchawki usłyszałam niski, chrapliwy głos mogący należeć tylko i wyłącznie do mężczyzny przed czterdziestką. 
Skrzywiłam się słysząc swoje pełne imię. 

- Ta, to ja. - Burknęłam niezbyt zainteresowana. - O co chodzi?

- Mam pewne informację o twoim bracie. - Moja klatka piersiowa  zacisnęła się, natychmiast zmieniłam pozycje na siedzącą. - Widzisz, wiem gdzie obecnie mieszka wraz z twoim ojcem Clarisso. 

- Kto mówi? 

- To nie ma znaczenia. - Melodyjny śmiech rozbrzmiał w słuchawce. - Jako potwierdzenie tego, że nie kłamię o dwudziestej drugiej pod twoje drzwi zostanie wsunięta koperta. Będą w niej zdjęcia twojego brata z dzisiejszego dnia, jestem pewny, że go rozpoznasz. 
Zacisnęłam szczękę, a moje oczy zaszyły łzami. Jednak tak jak myślałam, wszytko ma swoją cenę, to również. 

- Nie jestem w stanie na tą chwilę ofiarować ci więcej informacji na jego temat panno Reed. Kiedy zrobisz coś dla mnie, ja nie omieszkam wynagrodzić ci tego jego adresem.

- Czemu miałabym ci wierzyć? 

- Nie musisz mi wierzyć Clarisso, nie jestem osobą rzucającą słów na wiatr. Do dwudziestej drugiej. - Połączenie się zakończyło zostawiając mnie zmieszaną z mnóstwem pytań. 

O 22 stało się tak jak powiedział tajemniczy mężczyzna. Kiedy otworzyłam drzwi, korytarz był pusty, ani śladu żywej duszy. Westchnęłam cicho i wróciłam do pokoju otwierając kopertę w której rzeczywiście były zdjęcia, które obiecał. 
Następnego dnia znowu dostałam telefon informujący mnie co muszę zrobić by odzyskać Matta.

12 Marca 2014 

Najgorszy dzień w moim życiu. Inni mówią tak kiedy dostaną złą ocenę ze sprawdzianu, lub zostaną przyłapani na czymś czego nie powinni robić.
12 Marca był moim najgorszym dniem. 
Dowiedziałam się o śmierci Matta. Mojego Matta. 
Kiedy tylko Cat powiedziała mi, że wie gdzie jest mój brat kamień spadł mi z serca. Oznaczało to, że nie muszę robić niczego dla tego psychola. 
Jednak to co usłyszałam potem.... sprawiło że kamień wrócił na swoje miejsce miażdżąc moje serce -nie dosłownie ale wiecie o co chodzi.

Kiedy zakończyłam połączenie a kokaina zaczęła płynąc w moich żyłach wprawiając mnie w stan odurzenia przypomniałam sobie o tajemniczym mężczyźnie. 
Wyciągnęłam telefon tępo się w niego wpatrując. 
Nawet nie miałam jego numeru, zawsze dzwonił z zastrzeżonego. 
Płakałam cicho wpatrując się w ekran blokady urządzenia. 
Jak na zawołanie urządzenie podświetliło się ukazując nowe połączenie. Od niego. 
Szybko odebrałam i zacisnęłam w ręce telefon. 

- Matt nie żyje. - Warknęłam wściekła czując nagły przypływ odwagi przez narkotyki. 

- Tak wiem. - Powiedział spokojnie co jeszcze bardziej mnie rozzłościło. 

- Koniec naszej umowy. - Zacisnęłam usta. 

Ten sam melodyjny śmiech rozbrzmiał w moich uszach. 

- Myślisz, że umarł przez przypadek? Nie wiesz tyle rzeczy o swoim bracie Clarisso, mieliście tyle wspólnego... 

- To nie był wypadek? - Zmarszczyłam brwi. 

- Dziś dostarczę ci kolejną kopertę, o dwudziestej drugiej, Bez żadnych sztuczek. - Połączenie zostało przerwane. 

Tak jak zostało ustalone, równo o 22 tak jak wcześniej koperta została wsunięta przez małą szparę pod drzwiami. 
Nie wysilałam się tym razem na zajrzenie na korytarz, to i tak było bez sensu. 
Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam z niej kilka kartek. 


Matthew Anthony Reed 
19 lat 182cm wzrostu
Rodzice: Ezra i Monica Reed 
Miejsce Zamieszkania:  Melbourne, Australia

Na pierwszej stronie był opisany dokładnie wygląd Matta, dołączone było do tego zdjęcie, które wyglądało jak z kartoteki policyjnej. Kogo ja oszukuję, ono było z kartoteki policyjnej. Pokręciłam głową i wytarłam kilka łez które spłynęły po moich policzkach. 
Mój wzrok przyciągnął wytłuszczony napis 'znaki szczególne'


Blizna na prawej nodze rozciągająca się od połowy uda do kolana.


Przygryzłam wargę, kiedy byliśmy mali uwielbialiśmy wspinać się po drzewach. Któregoś dnia ścigaliśmy się, kto szybciej wejdzie na jedno z największych drzew w parku. Stałam na dole z telefonem w ręku i mierzyłam czas kiedy Matt wspinał się w górę. W pewnym momencie obsunęła mu się noga przez co spadł w dół. Przesunął udem po kilku gałęziach tworząc głęboką ranę. Na szczęście skończyło się tylko jedną blizną. 

Przekręciłam kartki, na kolejnej zapisane było pierwsze trzynaście lat jego życia, kiedy jeszcze rodzice byli razem. 
Westchnęłam cicho powstrzymując kolejne łzy. 
Dokładnie zapisane były wszystkie dane na temat naszego życia. Słona ciecz swobodnie zaczęła spływać po moich policzkach. Nie miałam pojęcia, że ktoś może wiedzieć tyle na temat naszej rodziny. 
Było wszystko, dosłownie, nawet lista nauczycieli która w podstawówce uczyła Matthew. 
Wszystkie wspomnienia wróciły, nawet to kiedy dokuczaliśmy pani od matematyki zabierając jej kredę spod tablicy i chociaż byłam dwa lata młodsza i nie chodziliśmy do jednej klasy, ona zawsze wiedziała że pomagałam swojemu bratu wywijać jej różne numery. 

Na kolejnej kartce były informację o życiu Matta i naszego ojca w Australii, Melbourne. 
To właśnie tam się wyprowadzili kiedy ja z mamą mieszkałyśmy w tej pieprzonej Kanadzie.
Mój brat miał problemy z prawem. Jak mówiły te akta, kilka razy był notowany i prowadzono 2 różne sprawy o morderstwa w których to on był podejrzany, jednak wszystkie umorzono przez brak dowodów.
Zmarszczyłam brwi, oglądając zdjęcia dołączone do informacji.
Na jednym był Matt, kiedy chował broń, a na drugim kiedy w nocy zakładał kaptur na głowę wchodząc do jakiejś ciemnej uliczki wraz z kilkoma innymi typami. 
Jednak to wszystko to za mało. 
Co jeśli to nie prawda?
Jeśli Matt nie był w gangu? Jeśli ten mężczyzna kłamie a te zdjęcia to zwykły photoshop? 
Jednak skąd wiedziałby wszystko o naszym dawnym życiu. 
Na ostatniej stronie były informację o wypadku, a na dnie koperty znajdował się mały dyktafon. Zmarszczyłam brwi i go wyciągnęłam odkładając papiery na bok. 
Nacisnęłam przycisk włączający nagranie. 

- Zabiłeś go. - Rozbrzmiał męski głos przepełniony gniewem. 

- Nie dotrzymaliście umowy. - Zaśmiał się inny. 

- Odlalibyśmy wam kasę! Potrzebowaliśmy czasu! - Warknął mężczyzna który odezwał się pierwszy. 

- Matthew czas się skończył, The Snipers też. Przeminął z wiatrem. - Zaśmiał się. - Teraz my rządzimy tym miastem Bruce. 

- Jeszcze pożałujesz. - Splunął i nagranie się skoczyło. 

Zajrzałam do koperty, były w niej różne wycinki z gazet, westchnęłam cicho i je wyciągnęłam.


'Gang The Snipers znowu atakuje!
Grupa przestępcza z Melbourne znana jako 'The Snipers' ponownie zaburza spokój miasta.
Tym razem na ich celowniku był bank znajdujący się przy szkole podstawowej w centrum miasta! '

Sięgnęłam po kolejny. 

'Znowu bez dowodów!
Kolejna sprawa została umorzona przez brak dowodów. 
Gang 'The Snipers' w którego skład jak przypuszczają władzę składa się 5 młodych mężczyzn znowu wychodzi ze sprawy obronną ręką. Policja załamuje ręce, nie są w stanie im niczego udowodnić. Matthew Reed, Bruce Espinosa, Nash Grier, Larry Williams i Tom Brown są głównymi podejrzanymi. 

'Uniewinnieni!
Przez brak dowodów na domniemanych członków gangu 'The Snipers' wszyscy zostali wypuszczeni z aresztu. Policja umorzyła wszystkie sprawy.'

Pokręciłam głową.
Mój brat był w gangu, a jego śmierć nie była przypadkowa. 
Ktokolwiek przyczynił się do śmierci mojego Matta, pożałuje tego.

14 kwiecień 2014

Tak właśnie się zaczęło. Jeden głupi telefon sprawił, że wszystko stało się trudniejsze.
Przecież miało być inaczej.
Miałam zrobić to co do mnie należy, w tedy dostałabym informację gdzie jest Matt, miałam do niego jechać, a on miał żyć.
Wszystko się skomplikowało.
Oczy zaszły mi łzami. Byłam bezsilna, a to doprowadzało mnie do szaleństwa. Załkałam cicho i zamknęłam oczy pozwalając słonej substancji zalać moje policzki.
Nie potrafię tak żyć, nie jestem na to wszystko wystarczająco silna.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Cat.

- Halo? - Odebrała po dwóch sygnałach.

- Ja już tak dłużej nie mogę Cat. - Wyszeptałam do słuchawki zanosząc się większym płaczem.

- Clary? O co chodzi? Płaczesz? - Słyszałam troskę w jej głosie.

- Nie potrafię zabić Justina.


__________________________

Od Autorki: 

Mam nadzieje, że nie namieszałam wam w głowie tym rozdziałem:) 
Dziękuję za te wszystkie wyświetlenia, komentarze ilysm x 
Niestety znowu mam problemy z laptopem, więc nie mogę zacząć pisać drugiej części żebyście znowu nie czekali ew. Tak, druga cześć będzie, to juz tak oficjalnie x 

Jeśli piszecie coś o moim ff na tt dodajcie do tego hasztag #ScarySecretPL będzie mi łatwiej to znaleźć:) 

Czytasz=komentujesz, to naprawdę motywuje. 

tt-> @ahmyariana 

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 24 'Fall In What?'

10 Kwiecień 2014
2 tygodnie do 18 urodzin Clary.


Czas leczy rany, radzi sobie z tym naprawdę dobrze. Jednak nie sprawia, że zapominasz. Rzadko co potrafi sprawić, że zapomnisz. Dlatego ludzie uciekają do używek, alkoholu, narkotyków. Rzeczywistość w pewnym momencie staje się na tyle przytłaczająca, że nie dajesz rady. Chcesz uciec jak najdalej od własnego umysłu. Odurzenie to jedyny stan który ci na to pozwala, ile ludzie są w stanie zrobić by zapomnieć na kilka godzin, by nie pamiętać kim są i tylko czuć szczęście?
Niektórzy zabijają będąc na głodzie. Czy to nie głupie? Moim zdaniem bardzo.
Jednak za wszystko się płaci i nie myślę tu wcale o pieniądzach. Stawka jest o wiele wyższa.
Te jakże wszech obecne używki są jak jabłko w raju dla Adama i Ewy. Oni zostali wygnani z przepięknego miejsca i do tej pory ludzie muszą płacić za ich błąd. Alkoholicy, narkomanie. Ich jabłkiem są używki. Nie znali umiaru, zachłanność sprawiła, że zatracili się w chęci zapomnienia. Z upływem czasu robią to tylko po to, żeby zapomnieć o tym, że to robią.
Nielicznym udaje się z tego wyjść, czas odgrywa tu znaczną rolę, w raz z jego upływem może się polepszyć, lub pogorszyć.
Kiedy ktoś kogo kochasz, krzywdzi cię, chcesz zapomnieć. Niektórzy sięgają po używki, a inni dają działać czasowi.
Jednak kiedy rodzice przestają ci wierzyć nawet czas nie pomoże. Osoby które dały ci życie, którym ufałeś, a oni ufali tobie, nie wierzą ci. Wiesz co w tedy się dzieje? Nie? Ja wiem. Coś w tobie pęka. Osoby, które pokazały ci czym jest miłość i przez siedemnaście lat twojego życia wbijały ci do głowy, że najważniejsze jest zaufanie, przestają ci wierzyć. Odpychają cię od siebie, kiedy podwinie ci się noga. Okropne.
Tak naprawdę, nawet osoby które sprawiły że żyjesz, nie ufają ci. Mogą tak mówić, nawet małymi uczynkami jakoś to udowadniać, ale kiedy dojdzie do poważniejszej sprawy, nic co było nie ma już znaczenia.
Nie jestem pewny co powinienem czuć. Jestem w poprawczaku, za zabójstwo którego się nie dopuściłem. Mój najlepszy przyjaciel o tym wiedział, nadal wie. Co zrobił z tym faktem? Zachował go dla siebie, kutas.
Moi rodzice mimo, że nawet nigdy nie przeklinałem, uwierzyli, szkoda że nie mnie.
Staram się jakoś trzymać, odgrywam swoją rolę tutaj. Robię dobrą minę do złej gry i marzę by cofnąć się w czasie.
Moje stare życie nie należało do najciekawszych. Fakt. Jednak miałem zapewnioną przyszłość, ukończenie liceum, dobre studia, a później praca w firmie ojca.
Dosłownie wszystko miałem dopięte na ostatni guzik.
Właśnie miałem.
Dzisiaj siedzę w pokoju znajdującym się w poprawczaku i nie mam pojęcia co będzie za kilka miesięcy kiedy stąd wyjdę.
Moja rodzina nie chce mnie znać, co zrobię?
Nie mam pojęcia.

Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi, pokręciłem głową wracając do rzeczywistości i spojrzałem na śpiącego Tysona.
Leżał na łóżku obok w samych bokserkach i cicho pochrapywał wtulając się w poduszkę.
Zaśmiałem się cicho i wstałem wcześniej zerkając na zegarek. 1:42. Kto chciałby czegoś od nas o tak późnej porze?
Otworzyłem drzwi i spojrzałem na osobę stojącą przed nimi. Cat.
Zmarszczyłem brwi i kiedy otworzyłem usta by coś powiedzieć dziewczyna przepchnęła się i weszła do środka nie czekając na zaproszenie.
Zamknąłem za nią drzwi.

- Myślę, że pomyliłaś pokoje, Clary ma swój nieco dalej. To 304, ona ma 378. - Patrzyłem na szatynkę.

- Niczego nie pomyliłam. - Wywróciła oczami. - Jestem tutaj bo musimy porozmawiać. - Oblizała usta i zerknęła kątem oka na Tysona wywracając oczami.
Nie miałem zamiaru pytać jak się tu dostała, zgadywałem że zrobiła to tak samo jak ja i Clary kiedy wróciliśmy do ośrodka.

- Więc o czym chcesz rozmawiać? - Usiadłem na łóżku, dziewczyna zajęła miejsce trochę dalej.

- Clary za dwa tygodnie ma urodziny... - Zaczęła uważnie na mnie patrząc. - O jedenastej ma zamiar stąd wyjść. Chcieliśmy jej urządzić niespodziankę, a impreza zaczynająca się o 11 rano to trochę nie wypał. - Zacisnęła usta i uniosła brwi patrząc na mnie.

- Pomyślałam czy nie mógłbyś zatrzymać jej tutaj do wieczora, do 18. - Uśmiechnęła się lekko. - Ja też specjalnie się spóźnię jak będę po nią jechała tak żebyśmy w domu było o 19. - Dokończyła czekając na moją reakcję.

- Jak mam ja zatrzymać tyle godzin? - Zmarszczyłem brwi.

- Nie wiem, powiedz że chcesz spędzi z nią trochę czasu w jej urodziny czy inne gówno. - Wymachiwała rękami gestykulując.

- W porządku, mogę spróbować. - Westchnąłem cicho i skinąłem głową czując nieprzyjemne ściśnięcie żołądka na myśl, że za dwa tygodnie zobaczę Clary ostatni raz.

- Ale niczego nie obiecuje. - Dodałem szybko wzruszając ramionami, a Cat uśmiechnęła się szeroko i pisnęła cicho obejmując mnie.



~*~



Rano jak zawszę obudził mnie opiekun, informując mnie że za dziesięć minut mamy być razem z Clary na stołówce sprzątając pomieszczenie. Został nam jeszcze tydzień kary co nie było takie znowu najgorsze. 

Jęknąłem cicho podnosząc się z łóżka i przetarłem dłońmi twarz.
Nie miałem czasu nawet wziąć szybkiego prysznica i dziękowałem bogu za to, że zrobiłem to wczorajszego wieczoru. 
Umyłem tylko zęby i przebrałem się w świeże ciuchy. Czarne spodnie i zielonkawą koszulkę do której dopasowane były moje supry. Ułożyłem jeszcze szybko włosy i wyszedłem z pokoju. 







Zapukałem kilka razy do drzwi Clary, kiedy usłyszałem 'już kurwa idę', pociągnąłem za klamkę i wszedłem do środka. 

- Hej. - Uśmiechnąłem się patrząc jak szatynka wciska na nogi swoje czarne vansy. 

- Cześć. - Burknęła i wstała. 

Miała na sobie ciemne spodnie, koszulkę z logiem batmana i zwykłą czarną bluzę którą zostawiła rozsuniętą.
Jej włosy były poczochrane, tak jakby tylko wstała i się ubrała nawet wcześniej ich nie szczotkując. Uśmiechnąłem się pod nosem, wyglądała naprawdę słodko. 

- Jak tatuaż? - Przeciągnęła się i poszła do łazienki zostawiając otwarte drzwi żeby mogła usłyszeć odpowiedź. 

- Ściągnąłem już opatrunek. - Wzruszyłem ramionami. - Czasami jak ktoś mocniej go dotknie, boli, ale już praktycznie tego nie czuje. - Usiadłem na łóżku patrząc jak Clary myję zęby. 
Czy nie powinna zrobić tego przed ubraniem? Nie ważne. 
Przemyła twarz wodą i przeczesała włosy szczotką, schyliła się i odrzuciła je do tyłu przez co znowu były w lekkim nieładzie.
Weź zrozum dziewczyny.
Clary wyszła z łazienki i spojrzała na mnie zaspanymi oczami. 

- Nie mam siły się malować. - Jęknęła niezadowolona i zgarnęła z biurka telefon, który po chwili zniknął w kieszeni jej spodni. 

- I tak makijaż nie jest ci potrzebny. - Wzruszyłem ramionami i wstałem. - Chodź, bo znowu będą się na nas drzeć. - Wywróciła tylko oczami i opuściliśmy jej pokój. 

- Każda dziewczyna wygląda lepiej w makijażu, czuje się teraz jak gówno. - Wymruczała i naciągnęła kaptur bluzy na głowę. 

- Ty i bez niego jesteś śliczna, więc po co masz tracić czas na robienie tego wszystkiego? - Uniosłam brwi i wsunąłem ręce do kieszeni. Szatynka nie odpowiedziała, zerknąłem na nią i zobaczyłem mały uśmiech który próbowała ukryć patrząc na swoje nogi, widząc to cicho się zaśmiałem.
Miała taki piękny uśmiech, szkoda że tak rzadko go pokazywała.

Weszliśmy na stołówkę, Clary jak zawsze położyła się na plecach na jednym ze stolików i mamrotała pod nosem jak bardzo chce spać. 

- Księżniczko, czas sprzątać. - Zaśmiałem się i nachyliłem nad nią. - No dalej. 

- Jeszcze raz nazwiesz mnie księżniczką to wydrapię ci ten tatuażyk skarbie. - Przekręciła się na brzuch, a ja przygryzłem wargę słysząc jak mnie nazwała 

Przypomniały mi się słowa Tysona.

'jeśli wpadniesz i ona się o tym dowie, już nigdy więcej jej nie zobaczysz.'

Pokręciłem głową i odepchnąłem tą myśl. 

Nie zakocham się w Clary, nie i koniec.

- Dalej, nie mamy czasu. - Klepnąłem ją w tyłek i cicho się zaśmiałem kiedy pisnęła. 

- Nie lubię cię. - Mruknęła podnosząc się do pozycji siedzącej. 

- Uwielbiasz. - Puściłem jej oczko i musnąłem usta. 
Odwzajemniła pocałunek lekko go przeciągając, chwyciłem ją pod kolana i podniosłem jednak nie pozwoliłem szatynce owinąć nóg w okół mojego pasa. Postawiłem ją na ziemi przerywając tym samym całusa. 

- Nawet nie zaprzeczasz. - Zaśmiałem się i podałem jej szmatę. - Wytrzyj stoliki. - Ostatni raz złożyłem krótki pocałunek na jej ustach i zacząłem zamiatać. 

~*~


Po godzinie stołówka była już czysta. 

- Jestem wykończony. - Mruknąłem i usiadłem na krześle. Oparłem plecy o stolik i położyłem na nim łokcie odchylając głowę w tył. 

- Sprzątanie powinno być zakazane czy coś. - Parsknęła siadając obok i położyła głowę na stole. 

- Chodźmy stąd, zaraz wszyscy zaczną się zbierać na śniadanie. - Wstałem i spojrzałem na dziewczynę. 

- Zanieś mnie. - Uśmiechnęła się. Wywróciłem oczami i cicho się zaśmiałem. 

- Wskakuj mi na plecy. - Odwróciłem się do niej tyłem i po chwili poczułem jak na mnie skacze. Złapałem ją za uda żeby nie spadła, a ona oparła głowę o moje ramię. 

- Dzięki. - Jej ciepły oddech uderzył o moją szyję, skinąłem głową i lekko się uśmiechnąłem. 
Na korytarzach nikogo nie było, co zdecydowanie uważam za plus. Ani ja, ani Clary nie chciałaby żeby ktoś zobaczył nas w takiej sytuacji.
Doszliśmy na miejsce.
Łokciem pociągnąłem klamkę w dół i pchnąłem drzwi wchodząc do środka. 
Już w połowię drogi zorientowałem się, że Clary zasnęła. 
Wszedłem do jej pokoju i delikatnie położyłem ją na łóżku nie chcąc przeszkodzić jej w drzemce. 

- Justin. - Jęknęła nadal mając zamknięte oczy. 

- Tak? - Zaśmiałem się cicho. 

- Możesz zostać. - Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Skinąłem głowa i usiadłem koło niej. 

- Połóż się, potrzebuje kaloryfera. - Mruknęła. Parsknąłem śmiechem i położyłem się obok niej. Od razu wtuliła się we mnie i położyła jedną nogę na moich. 

- Lepiej. - Ziewnęła cicho. Jej oddech powoli się normował, a ja czułem że zasnęła.
Patrzyłem na jej spokojną twarz, kiedy powoli zaciągała się powietrzem i wypuszczała je delikatnie rozchylonymi wargami.
Jej klatka piersiowa delikatnie unosiła się w górę by następnie w wolnym tępię opaść na dół.
Bawiłem się końcówkami jej włosów lekko się uśmiechając.
Przyjemne uczucie opanowało całe moje ciało, sprawiając że miałem ochotę uśmiechać się jak głupi, skakać i krzyczeć pokazując całemu światu jak bardzo jestem szczęśliwy.
Powodem mojego szczęścia była właśnie ta drobna szatynka, która niczego nieświadoma spokojnie spała w moich ramionach.

Moje powieki zaczęły powoli opadać. W nocy sen przyszedł do mnie dopiero koło czwartej, przez co zmęczenie opanowało moje ciało.
Mój oddech zaczynał się normować, a ostatnią myślą jaką pamiętam przez snem była myśl o Clary i jej pięknych, karmelowych oczach.

Wiedziałem, że spadłem, szkoda, że jeszcze w tedy nie wiedziałem w co. 

_____________

Od Autorki: 

Tak jak obiecałam, wróciłam:) Jestem przygotowana i rozdział 25 i 26 już czekają jako wersje robocze hah 
Opowiadanie kończy się na rozdziale 26, potem jeszcze epilog.... i no właśnie tu większość zależy właśnie od was. Pod epilogiem zostawcie komentarz, niezależnie od tego w którym roku jest to czytane, może być nawet 3058, nieważne. Napiszcie mi tam czy chcecie drugą część i jak podobała wam się moja praca przez ten rok. 
ilysm x 
W kolejnych rozdziałach wszystko będzie się wyjaśniać, te dziwne telefony do Clary i reszta:) 
Pamiętajcie, że komentarze naprawdę mnie motywują(: 

Jeśli nie macie możliwości zostawienia komentarza, lub wam się nie chce, napiszcie do mnie na tt:) 
Zastanawiałam się czy nie stworzyć hasztagu do bloga żebyście tam mogli komentować ale stwierdziłam, że nikt by nie pisał hahahah. Także tweet me jeśli lubicie moją historię, lub jej nie lubicie i napiszcie co robię źle żebym mogła się poprawić. 

@ahmyariana 


piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 23 'I'm Not Scared Anymore'

Justin's Pov

Wróciłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko ciężko wzdychając, przejechałem rękami po twarzy.

- Co jak co, ale Clary zła w pieprzeniu nie jest. - Zaśmiał się Tyson. - O co więc chodzi? - Rozszerzyłem lekko oczy i lekko się zarumieniłem.

- Skąd ty... - Zacząłem zabierając ręce z twarzy ale Tyson mi przerwał.

- Twoje włosy są jak po seksie, a zawsze, dosłownie zawsze są ułożone. - Wzruszył ramionami i oparł się o ścianę. - Poza tym nie zaprzeczyłeś co znaczy... Cholera pieprzyłeś Clary! - Uśmiechnął się szeroko.

Poczułem jak rumieńce na mojej twarzy znacznie się wzmocniły, przekręciłem się na brzuch i ukryłem twarz w poduszce.

- Nie rozmawiajmy o tym. - Wymruczałem w puszysty materiał nie fatygując się podnieść głowy.

- To utrata dziewictwa, trzeba to opić. - Zaśmiał się.

Podparłem policzek na ręce i spojrzałem na niego unosząc brwi.

- Z tego co wiem tylko dziewczyny posiadają dziewictwo. - Parsknąłem i oblizałem usta uważnie na niego patrząc. - Chyba rzucenie szkoły w twoim wypadku, było błędem.

- Zamknij się, Bieber. - Zaśmiała się głośno i rzucił we mnie pierwszą lepszą rzeczą która znalazła się pod jego ręką, materiał czarnej koszulki po chwili opadł na moją twarz. Skrzywiłem się czując zapach potu i papierosów po czym szybko zrzuciłem z siebie bluzkę.

- Kiedy ostatnio oddałeś rzeczy do prania. - Mruknąłem zniesmaczony i zmarszczyłem nos.

- Trzy, może cztery tygodnie temu. - Wzruszył ramionami jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, uniosłem brwi.

- Te ubrania powinny być twarde z brudu. - Pokręciłem głową i usiadłem.

- U ciebie co innego było dziś twardego. - Puścił mi oczko i parsknął śmiechem, moje policzki znowu zaczęły mnie piec, odchrząknąłem i oparłem się o ścianę.

- Więc czemu jesteś... taki, po dobrym seksie? - Przechylił lekko głowę w bok patrząc na mnie uważnie. Poczułem dziwne ściskanie w żołądku na myśl, że Tyson również kiedyś był w bliższych stosunkach z Clary, albo i nadal jest.

- Skąd wiesz, że był dobry. - Powiedziałem po chwili oblizując usta.

- Kiedyś z Clary byliśmy... Przyjaciółmi z korzyściami. - Wzruszył ramionami, a ja poczułem gulę w gardle, chodź sam nie miałem pojęcia czemu.

- Oh. - Tylko to udało mi się z siebie wydusić.

Dziwka, podsunęła moja podświadomość, ale szybko odsunąłem od siebie tą myśl. Clary nie była dziwką, po prostu miała inny sposób bycia. Nie moim zadaniem było ją osądzać.

- Ciężko mi się z nią dogadać. - Oblizałem usta odpowiadając na wcześniejsze pytanie chłopaka.

- Z nią nikt nie umie się dogadać, z tego co słyszałem nawet jej przyjaciele. - Wzruszył ramionami i sprawdził coś w telefonie.

Skinąłem tylko głową i westchnąłem cicho przymykając oczy.

- Powiesz mi coś o niej? No wiesz, znasz ją dłużej. - Popatrzyłem na niego i przyciągnąłem kolana do piersi.

- Nie wiem zbyt dużo. - Wzruszył ramionami. Zgapiłem jego ruch i przełknąłem ślinę.

- Nawet kilka zdań o niej to już jest coś.

- Więc... Clary trafiła tu jak miała piętnaście lat, ale to chyba już wiesz. - Skinąłem głową pozwalając mu kontynuować. - Nie było mnie tu, przyjechałem rok później, już w tedy wszyscy ją szanowali chociaż miała tylko szesnaście lat. - Zaśmiał się cicho i zrobił chwilę przerwy. - Nie znałem tu nikogo, nawet nie mieszkam w Kanadzie. - Parsknął. - Jestem z Anglii, a przez to że moi rodzice usłyszeli gdzieś, że jest tu 'dobry poziom', złożyli wniosek o przeniesienie mnie i o to jestem. - Pokręcił głową. - Pierwszą osobą z jaką porozmawiałem, byłą Sam. Z opowieści innych wiem, że była tu przed Reed i to ona wcześniej była tą szanowaną, jednak kiedy przyszła Clary to w większości się zmieniło. Od tamtego dnia nienawidzą się nawzajem, Sam Clary za to, że odebrała jej władzę, a - przerwał i zmarszczył brwi. - Właściwie to nie mam pojęcia czemu Clary nienawidzi Sam, musiała sobie zasłużyć. Podobno pierwszego dnia Sam tak jak wszystkim nowym chciała zrobić chrzest Reed, ale ona ją wyśmiała.
Przechyliłem lekko głowę i oparłem brodę na kolanach uważnie słuchając opowieści Tysona.
- Byłem kolejnym który wyśmiał Sam i jej 'chrzest' - Zrobił cudzysłów w powietrzu zniżając głos po czym cicho się zaśmiał. - Clary tamtego dnia przyszła ze mną porozmawiać, jeśli w ogóle można to nazwać rozmową. - Parsknął. - Powiedziała, że jej zaimponowałem i odeszła. Nawet nie wiesz jakie to w tedy było dla mnie dziwne. - Zaśmiał się. - Następnym razem spotkałem ją po tygodniu na stołówce, kłóciła się z Sam i to ja je rozdzieliłem, zostało mi trochę papierosów które jakoś udało mi się przemycić w paczce chipsów i zaproponowałem jednego Reed. Zgodziła się, poszliśmy do mojego pokoju i tak rozmawialiśmy, o mnie, pytała o różne rzeczy a kiedy ja zadawałem jej to samo pytanie po prostu je ignorowała i zadawała kolejne.
Typowe, pomyślałem przypominając sobie ile razy robiła tak ze mną.

- Z czasem rozmawialiśmy więcej, zazwyczaj to ja mówiłem o sobie a ona siedziała cicho, a zaraz przed tym jak wyszła rzucała odpowiedź na któreś z pytań, ale nie były ona jakaś wyczerpujące, właściwie po jej odpowiedziach zawsze miałem jeszcze więcej pytań. - Zaśmiał się i pokręcił głową.

- Na jakie pytania odpowiedziała? - Spytałem.

- Nie było tego dużo. - Wzruszył ramionami. - Części już nawet nie pamiętam. Raz zapytałem jej czemu tak rzadko coś mówi, a ona odpowiedziała godzinę później, że ludzie mówią za dużo i powinni nauczyć się słuchać zamiast być egoistami. - Oblizał usta.

- O co jej chodziło? - Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na okno.

- W tedy też tego nie wiedziałem, nie rozumiałem co to miało do tego, że nigdy nie odpowiada na moje pytania lub po prostu w ogóle się nie odzywa. Po roku zrozumiałem o co chodzi. - Parsknął. - Pieprzony rok właściwie uważałem, że jest niestabilna psychicznie. Pewnego dnia przypomniały mi się jej słowa. Chodziło jej o to, że ludzie są egoistami mówiąc tylko o sobie i chociaż zadają pytania, próbują porozmawiać z drugą osobą to odpowiedzi ich nie interesują, więc przestałem pytać. - Położył się na plecach i tak jak miał w zwyczaju wyjął żółtą pobrudzoną już piłeczkę tenisową i zaczął ją podrzucać nad swoją głową. - Jakiś czas później, nawet nie wiem jak to się stało, ale skończyliśmy jako przyjaciele z korzyściami. To było w tym kilka miesięcy przed twoim przybyciem tu.

- Kiedyś jeszcze ci na coś odpowiedziała? - Przypatrzyłem na niego.

- Kiedyś po pijanemu, że nigdy się do nikogo więcej nie przywiąże, bo wszyscy ludzie i tak kiedyś ją zostawią. - Wzruszył ramionami.

- A chłopak? Miała kiedyś jakiegoś? - Zmarszczyłem brwi.

Pokiwał głową i po dłuższej chwili się odezwał.

- Plotki mówią że była z Jacem. - Spojrzał na mnie łapiąc piłeczkę w rękę. - Ale nie wiem czy to prawda. - Znowu ją podrzucił już na mnie nie patrząc. - Podobno byli razem kilka miesięcy czy coś, ale jak tu trafiła, pokłócili się i zerwali. - Wzruszył ramionami.

- Wiesz coś jeszcze? - Oblizałem usta.

- Matka Clary była prawniczką, chciała ją z tego wyciągnąć, skrócić jej kare, cokolwiek, ale ona jej odmówiła i powiedziała, ze nic od niej nie chce. Nigdy nie słyszałem o jej ojcu, a z tego co wiem, jest jedynaczką. - Tyson najwidoczniej nie miał pojęcia o bracie Clary, a ja nie miałem zamiaru o nim wspominać.

- Nic więcej nie wiem. - Nasze spojrzenia się spotkały, pokiwałem głową.

- Dzięki, że, no wiesz, powiedziałeś mi o niej trochę.

- Posłuchaj. - Usiadł i oparł łokcie o kolana, postawił stopy na ziemi i trzymał piłeczkę obiema dłońmi. - Clary nie jest kimś o kim wie się dużo i o kim wiedzieć się powinno. Daj sobie spokój, nie mieszaj się w to, nie pytaj o nią nikogo więcej, bo jedyne co usłyszysz, to plotki. Powiedziałem ci te najbardziej sprawdzone i zbliżone to prawdy rzeczy, ale ludzie lubią dokładać swoje pięć groszy do każdej historyjki. Jeśli coś usłyszysz, nie wierzyłbym w to na twoim miejscu, jedyne co powinieneś wiedzieć o Clary to to że przyciąga kłopoty i lepiej trzymać się od niej z daleka za nim wpadniesz w coś poważnego.

- Poważnego? - Zmarszczyłem brwi.

- Jesteś miłym chłopakiem Justin. - Pokręcił głową. - Ckliwym i inne pierdoły, tacy ludzie szybko się zakochują, a ona nie wierzy w miłość, jeśli wpadniesz i ona się o tym dowie, już nigdy więcej jej nie zobaczysz. Odpuść sobie te całe zbieranie informacji i ją też. - Powaga buchała z jego głosu, twarz nie pokazywała żadnego rozbawienia. Nigdy nie widziałem takiego Tysona. Skinąłem głową.


  • - To dobrze, że się rozumiemy. - Uśmiechnął się lekko i wrócił do wcześniejszej pozycji.

~*~

Clary's Pov 

Dochodziła szesnasta, zegar na ścianie wydawał te irytujące tykanie z każdą upływającą sekundą. Podłączyłam słuchawki do telefonu i położyłam się na brzuchu słuchając nowej piosenki five second of summer do której link wysłała mi Cat pisząc, że to nowy hit. Wywróciłam oczami i wsłuchałam się w tekst paląc papierosa. 

Simmer down, simmer down/ wycisz sie, wycisz sie
They say we’re too young now to amount to anything else/ oni mówią, że jesteśmy teraz zbyt młodzi by osiągnąć cokolwiek innego
But look around/ ale rozejrzyj się
We work too damn hard for this just to give it up now/ pracowaliśmy na to zbyt cholernie ciężko żeby się teraz poddać
If you don’t swim, you’ll drown/ jeśli nie pływasz, utoniesz 
But don’t move, honey/ ale nie ruszaj sie, kochanie

Zaczęłam cicho nucić melodię, kołysząc lekko głową w rytm i uśmiechnęłam się patrząc na teledysk. Przygryzłam wargę lustrując wszystkich czterech chłopaków wzrokiem i zdecydowanie najbardziej spodobał mi się perkusista.

Wysłałam smsa Cat kiedy piosenka się skończyła.

Do: Cat
Jak ma na imię perkusista tego zespołu?

Chwilę później dostałam odpowiedź, nie koniecznie taką jakiej oczekiwałam.

Od: Cat
O tak suko! Wiedziałam że ci się spodobają! x Mama ma najlepszy gust muzyczny w pieprzonej Kanadzie.

Wywróciłam oczami i cicho się zaśmiałam, często miała w zwyczaju nazywać się 'mamą', co zawsze wydawało mi sie idiotyczne i dziecinne.

Do: Cat
Nie o to pytałam szmato.

Od: Cat
Ktoś ci wsadził kij w dupę maleńka? Ahston Irwin. Jest mój.

Parsknęłam śmiechem i wyszłam ze skrzynki odbiorczej wchodząc w wyszukiwarkę. Cat potrafiła kogoś zabić, ale jeśli pozwoli poznać się bliżej, zachowuję się jak zwyczajna nastolatka śliniąca się na widok jej rówieśnika albo nawet młodszego, sławnego chłopaka, w ciasnych czarnych jeansach grającego w zespole.

Pobrałam kilka zdjęć Ashtona z tumblra i jedno z nich ustawiam jako ekran blokady, uśmiechnęłam się sama do siebie i zrobiłam zdjęcie tego czego dokonałam po czym wysłałam je Cat.

Do: Cat
Mówiłaś coś? [zdjęcie]

Od: Cat
O ty suko, usuwaj to!

Zaśmiałam się, uwielbiałam momenty takie jak ten. Czuje się taka zwyczajna, jakbym była normalną nastolatką, która właśnie leży na łóżku w swoim pokoju i piszę z przyjaciółką przed tym jak wieczorem pójdą na jakąś wielką imprezę gdzie będzie cała szkoła. Czasami tęsknie nawet za głupią edukacją, bo to co jest tu nie można tym nazwać. Nigdy nie pójdę do liceum, na studia, nie dołączę do jakiegoś szalonego bractwa. Westchnęłam cicho i odepchnęłam te myśli, ponownie włączyłam piosenkę którą wysłała mi Cat i cicho śpiewałam. Kiedy miał być refren utworu, muzyka ucichła a na ekranie pokazało się połączenie przychodzące od nieznanego numeru. Odłączyłam słuchawki i zgasiłam papierosa, odbierając.

- Tak? - Mruknęłam i przekręciłam się na plecy patrząc na sufit.

- Clarisso. - Odezwał się formalny głos po drugiej stronie.

- Tak, to ja. - Wywróciłam oczami wiedząc już z kim rozmawiam.

- Nie czas na żarty, jak Justin? -Zapytał.

- Nasza umowa ma się dobrze. - Mruknęłam.

- Kończy ci się czas, musisz się pośpieszyć.

- Tak, wiem o tym. - Westchnęłam cicho.

- Powodzenia Clarisso. - Po tych słowach rozmowa się zakończyła a ja zostałam przywrócona do brutalnej rzeczywistości.

~*~ 
Tydzień później

Jak zawszę rano leżałam na swoim łóżku i patrzyłam się w sufit, powinnam teraz być w drodze na śniadanie, ale mój umysł nawet nie myślał o jedzeniu.
Przekręciłam się na bok i zamknęłam oczy mając nadzieje, że uda mi się znowu zasnąć.
Kiedy byłam już blisko, rozległo się pukanie do drzwi, warknęłam cicho i wstałam z łóżka.

- Idę. - Mruknęłam kiedy pukanie nie ustawało. Przekręciłam kluczyk w zamku i otworzyłam drzwi. Wywróciłam oczami kiedy moje oczy spotkały się z Robem.

- Co? - Mruknęłam nie w humorze na jakiekolwiek rozmowy.

- Dzisiaj jest niedziela Clary. - Westchnął wypominając o mojej cotygodniowej wizycie u psychologa.

- Nie pójdę tam. - Zaśmiałam się bez humoru i już chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem kiedy zatrzymał je stopą.

- Albo to zrobisz, albo będziesz sprzątała stołówkę tydzień dłużej. - Uniósł brew czekając na moją odpowiedź. - Sama. - Skrzywiłam się na tę myśl wiedząc, że to Justin wykonywał większość naszych obowiązków, ja tylko od czasu do czasu zamiotłam lub starłam kilka stolików.

- Dobrze. - Syknęłam, opiekun uśmiechnął się i zabrał nogę dzięki czemu mogłam zamknąć drzwi, co też zrobiłam. Westchnęłam i odwróciłam się tyłem do nich patrząc na pokój. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej swój ulubiony bordowy sweter i zwykłe czarne spodnie. Z ostatniej szafki wzięłam szare vansy. Kiedy się ubrałam, weszłam do łazienki. Wyszczotkowałam dokładnie zęby i włosy po czym przemyłam twarz wodą i nałożyłam lekki makijaż.

Sprawdziłam powiadomienia w telefonie po czym wyszłam z pokoju.





Szłam przez korytarz szukając pokoju '304' z wielkim napisem na drzwiach 'Psycholog'. Westchnęłam cicho kiedy dotarłam do celu i nie fatygując się by zapukać zwyczajnie weszłam do środka. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na kanapie.
Pomieszczenie nie było duże, na środku stała stolik, tyłem do drzwi stała szara kanapa, obok której był tego samego koloru fotel. W rogu pokoju stało duże mahoniowe biurko na którym porozrzucane były różne dokumenty, na ścianach wisiały pułki z różnymi figurkami, dyplomami oprawionymi w ramki i różnymi kwiatami.
Usiadłam wygodniej i spojrzałam na wysoką kobietę przed czterdziestką, która siedziała na krześle przy biurku. Była chuda, powiedziałabym że nawet wychudzona. Zdjęła za duże okulary z nosa i położyła je na czarnym drewnie. Jej oczy były zmęczone, worki pod nimi mówiły mi że nie spała za dobrze tej nocy jednak na jej ustach pomalowanych czerwoną szminką gościł lekki uśmiech.
Czy wszyscy tutaj maja jakiś problem z tą czerwoną szminką?
Wstała poprawiając swoją ołówkową spódnice i pasujący do niej żakiet po czym podeszła do fotelu przy kanapie na swoich czarnych obcasach i usiadła przyglądając mi się.

- Dawno się nie widziałyśmy, Clary. - Skinęła lekko głową witając się ze mną.

- Nic się nie zmieniłaś. - Parsknęłam i wywróciłam oczami.

- Napijesz się czegoś? - Jej głos był łagodny.

- Jeśli nie masz szkockiej, raczej nie skorzystam. - Oblizałam usta i przeniosłam wzrok na ścianę na przeciwko mnie.

- Więc Clary... - Wstała i wzięła szklankę wody ze stolika który stał przed kanapą po czym znowu zajęła swoje miejsce biorąc łyka z naczynia. - Słyszałam o tragedii jaka cię dotknęła.

Parsknęłam śmiechem.

- Gówno wiesz o tym co się stało Sue. - Pokręciłam rozbawiona głową.

- Dowiedziałaś się, że twój brat nie żyje. - Założyła nogę na nogę i odchyliła się w siedzeniu mając nadzieje zaskoczyć mnie tym, że posiada takie informacje.

- Jesteś bardzo szybka w zdobywaniu informacji. - Mruknęłam sarkastycznie wiedząc że kiedy powiedziałam dyrektorowi o śmierci mojego brata on nie zawahał się już powiedzieć o tym fakcie wszystkim pracownikom. Jednak wtedy nie miałam wyjścia, chciałam pojechać na cmentarz, a kolejna ucieczka nie wchodziła w grę.

- Wiem, że to nie łatwe dla ciebie. - Westchnęła. - Staram się ci pomóc, porozmawiaj ze mną.

- Rozmawiam. - Uniosłam brwi.

- Nie o taką rozmowę mi chodzi. - Posłała mi znaczące spojrzenie. - Naskakujesz na mnie, chce zwyczajnej rozmowy.

- Nie zawsze ma cię to, co się chce.

- Widzisz, kiedy traci się bliską nam osobę w najmniej spodziewanym przez nas momencie, może zdarzyć się, że nie powiemy jej tego czego byśmy chcieli. - Wstała i usiadła na drugim końcu kanapy. - Spójrz na fotel, wyobraź sobie, ze siedzi tam twój brat, powiedz mu to co byś chciała żeby usłyszał. - Posłała mi zachęcający uśmiech.

- Myślałam, że ludzie trafiają tutaj żeby przestać mówić do rzeczy, a nie żeby zacząć to robić. - Zaśmiałam się głośno i spojrzałam na nią.

- Po prostu to zrób. - Wywróciła oczami. - Będzie ci lżej, zobaczysz.

Spojrzałam na pusty fotel na którym wcześniej siedziała kobieta. Przygryzłam wargę i przywołałam ostatnie wspomnienie jakie miałam z moim bratem. Kiedy wyjeżdżałam, płakał. Oboje płakaliśmy, krzyczał, głośno i ja robiłam to samo próbując wyrwać się z rąk matki. Pamiętam jego oczy, które wpatrywały się w moje z bólem i żalem. Moje serce się zacisnęło a w gardle uformowała się gula. Pokręciłam głową i wstałam.

- To głupie. - Mruknęłam i opuściłam szybko gabinet trzaskając za sobą drzwiami.

Przez całą drogę do pokoju walczyłam z łzami cisnącymi mi się do oczu. Za każdym razem kiedy przypominam sobie nasze rozstanie moje serca pęka na milion kawałków. Wpadłam do pokoju i oparłam się o ścianę przy oknie, pozwoliłam łzą swobodnie spłynąć po moich policzkach. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, zsunęłam się na ziemię i przyciągnęłam kolana do piersi wybuchając większym płaczem.
Nie potrafiłam się opanować, krztusiłam się własnymi łzami ledwo łapiąc oddech. Ręce zaczęły mi się trząść a serce w klatce piersiowej ścisnęło się jeszcze mocniej. Zacisnęłam rękawy swetra w pięści i przygryzłam mocno wargę po chwili czując metaliczny smak krwi w ustach.

Drzwi od mojego pokoju się otworzyły, spojrzałam w tamtą stronę, ale przez słoną ciecz, która nie przestawała wypływać z moich oczu widziałam tylko rozmazaną sylwetkę. Szlochałam cicho i nie obchodziło mnie kto teraz na mnie patrzył, nie miałam siły powstrzymać histerycznego płaczu, który w tym momencie mną zawładnął. Tajemniczy gość zamknął za sobą drzwi i powoli do mnie podszedł. Otarłam oczy i zobaczyłam Justina patrzącego na mnie z troską.

- Co się stało? - Spytał łagodnie i usiadł koło mnie obejmując mnie ramieniem.

- J...ja nie mam już siły. - Wyszlochałam i wtuliłam się w niego zamykając oczy.

- Ty zawsze masz siłę, jesteś Clary Reed, poradzisz sobie z tym jak ze wszystkim innym. - Ustami musnął czubek mojej głowy, a przyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa. Pociągnęłam nosem i spojrzałam na szatyna, Ujął mój podbródek w jedną dłoń i kciukiem starł łzy z jednego policzka. Patrzył mi w oczy, nagle gula w moim gardle zniknęła, moja klatka piersiowa zacisnęła się kiedy jego wzrok spoczął na moich ustach i każda najmniejsza komórka w moim ciele krzyczała prosząc go o to by w końcu mnie pocałował. Nachylił się, przysuwając nasze twarze do siebie, z jego lekko uchylonych ust wychodził urwany, gorący oddech, który uderzał o moje wargi. Przysunął się jeszcze trochę i złączył nasze usta w pocałunku. Mój żołądek się zacisnął i wywinął fikołka. To było inne, powolne, czułe, nie bylo w tym pożądania, tylko namiętność. Najgorsze było to, że mi się to spodobało.

Po chwili nasze usta się rozdzieliły, a my odsunęliśmy się lekko od siebie ciężko oddychając. Justin wytarł resztki łez z moich policzków i uśmiechnął się lekko do mnie.

Justin's Pov 

Patrzyłem na jej idealną twarz, pełne usta, mały, uroczy nosek, karmelowe oczy. Wydawała się taka bezbronna, jakby najmniejszy podmuch wiatru był w stanie ją złamać. Patrzyliśmy na siebie w ciszy, żadne z nas nie chciało przerwać tego komfortowego milczenia, jednak kiedy mijały kolejne minuty postanowiłem się odezwać.

- Chcesz o tym porozmawiać? - Spytałem cicho. - Coś się stało? - W jej oczach tańczył smutek, bezradność, a gdzieś tam w środku widziałem złość. Byłem pewien, że właśnie teraz była w połowię wygłaszania wewnętrznego monologu o tym jak spieprzyła sprawę pozwalając mi zobaczyć ją w takim stanie. Jej wyraz twarzy był zamyślony co mówiło samo za siebie.

- Byłam u psycholog. - Jej głos się złamał, a ja byłem zdziwiony, że chciała ze mną rozmawiać. - Ona... próbowała rozmawiać ze mną o... moim bracie. - Szepnęła i przygryzła wargę. - Ja nie mam już siły, to tak bardzo boli, tęsknie z a nim. - Przyznała, jednak już nie płakała.

- Ludzie odchodzą, to normalne, nie możemy nic zrobić. - Gładziłem jej ramię.

- Pamiętam jak się rozstawiliśmy w Los Angeles. - Oblizała usta. - Mogłam coś zrobić. Mogłam spróbować... - Próbowała coś jeszcze powiedzieć, ale jej przerwałem.

- Nie mogłaś nic zrobić, byłaś dzieckiem. To nie twoja wina. - Posłałem jej pocieszający uśmiech.

- Przepraszam, że się tak rozkleiłam. - Westchnęłam.

- Nie przepraszaj za to. - Pokręciłem głową.

- Właściwie to po co przyszedłeś? - Spojrzała na mnie, jej oczy były smutne.

- Chciałem ci coś pokazać. - Uśmiechnąłem się szeroko przez co i na jej ustach pokazał się mały uśmiech.

- Co takiego?

- Zrobiłem sobie tatuaż. - Powiedziałem dumnie.

- Co? - Rozszerzyła oczy? - Ty? Justin Bieber? Tatuaż? - Powiedziała zszokowana unosząc brwi.

- Tak. - Wzruszyłem ramionami. - Właściwie to był impuls, poprosiłem Tysona i zabrał mnie to jakiegoś gościa, który robi tu wszystkim tatuaże za papierosy czy alkohol.

- O boże. - Zatkała usta dłonią i cicho się zaśmiała. - Pokaż.
Odsunąłem się od niej lekko zabierając rękę którą ją obejmowałem i ściągnąłem bluzę z ramion pokazując Clary wewnętrzną stronę mojej ręki gdzie na zgięciu łokcia wytatuowane zostało oko. Tatuaż przykryty był przezroczystą folią ochronną.

- O boże. - Powtórzyła cicho się śmiejąc. - Wygląda gorąco. - Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie, odwzajemniłem uśmiech i zerknąłem na jej usta czując potrzebę ponownego pocałowania jej, odgoniłem te myśli i odwróciłem wzrok zakładając bluzę.

- Boli? - Spytała kiedy oparłem się o ścianę.

- Zrobiłem go wczoraj więc jeszcze trochę. - Wzruszyłem ramionami. Skinęła głową i oparła policzek o moją klatkę piersiową, lekko objąłem ją ramieniem czując znane ściskanie w żołądku.


~*~

Tego samego dnia koło szesnastej poszliśmy we trójkę na obiad. Ja, Tyson i Clary.

- Nadal nie mogę uwierzyć w to, że ktoś taki poukładany jak ty ma tatuaż. - Zaśmiała się cicho Clary i odgarnęła kosmyk włosów z twarzy.
Przez te kilka godzin przyłapałem się na zbyt częstym myśleniu o tym jakie to jest u niej słodkie.

- No widzisz. - Parsknąłem i wzruszyłem ramionami.

Weszliśmy na stołówkę i jak zwykle usiedliśmy przy tym samym stoliku.

- Justin weźmiesz i mi? - Spytała Clary posyłając mi lekki uśmiech.

- Jasne. - Puściłem jej oczko i z Tysonem poszliśmy po nasze tace rozmawiając o meczu, który dzisiaj będzie transmitowany w sali rozrywki.

- Bieber! - Usłyszałem znajomy głos więc się odwróciłem. Przede mną stanęła Sam z tym swoim cwanym uśmieszkiem na ustach.

- Sam. - Skinąłem głową i oblizałem usta wsuwając dłonie do kieszeni.

- Spieprzaj. - Parsknął Tyson posyłając Sam pogardliwe spojrzenie.

- Whoa, jaki groźny. - Zaśmiała się i podeszła bliżej odpychając mnie do tyłu. Lekko się odsunąłem i znowu stanąłem prosto nadal trzymając ręce w kieszeniach. Zacisnąłem szczękę i przypatrzył na nią uważnie.

Do okoła nas zebrało się widowisko znudzonych podopiecznych, którzy mieli nadzieje na jakiegoś rodzaju bójkę lub cokolwiek co urozmaiciłoby im dzień.

- Ile czasu masz zamiar jeszcze uciekać, skarbie? - Zaśmiała się bez humoru patrząc na mnie. - Myślisz, że ludzie tu ci pomogą? Nie zrobią tego. - Uśmiechnęła się. - Jesteś za słaby, zginiesz tu.

- Daj spokój Sam. - Pokręciłem głową. - Nie boje się już ciebie. - To była prawda, nie bałem się. Nie miałem zamiaru nikogo się już tu bać, strach jest najgorszym uczuciem które mogło mi tu towarzyszyć.

Zdziwienie bylo widoczne na jej twarzy kiedy uniosła brwi, po chwili zaśmiała się pogardliwie.

- Jeszcze zobaczymy. - Zmrużyła oczy i odeszła.

-------------------------

Od Autorki:

Jest 23 rozdział:) Teraz czas na to bym poinformowała Was o przerwie na blogu. Potrzebuję odpocząć, nadal będę pisać, nie przestanę, jednak muszę wstrzymać publikację rozdziałów.
W roku szkolnym będę miała naprawdę mało czasu, nie jestem w stanie wam powiedzieć czy dam rade w weekend napisać rozdział, dlatego napiszę kilka na zapas. Wrócę we wrześniu:)
Nie zapomnijcie o mnie i o tej historii, Miłych wakacji ily x

mój tt jeśli macie jakieś pytania: @ahmyariana
lub ask: ask.fm/ahmyariana