sobota, 22 marca 2014

Rozdział 11 'Drugs'

- Ale ja nie chce zostać.

Te słowa odtwarzały się w głowie Justina jak film na wielkim ekranie kina. Nie miał zielonego pojęcia czemu to powiedział skoro nawet tak nie myślał, mimo wszystko nie miał zamiaru zaprzeczyć temu zdaniu i w skupieniu obserwował zszokowaną Clary.

- Na prawdę? - Zmarszczyła brwi, a kiedy chłopak kiwnął głową jej zdziwienie weszło na wyższy poziom. Nie myślała że Justin posunie się do czegoś takiego i nawet nie pomyślała że choćby przez głowę przejdzie mu podobna myśl żeby z nimi pojechać, a co dopiero żeby to powiedzieć. - Nie możesz z nami jechać - pokręciła głową odzyskując zimną krew. - To zbyt niebezpieczne Justin... - Westchnęła pocierając prawą skroń. - Nie wiesz co byś miał zrobić w razie jakiegokolwiek zagrożenia, a to w cale nie będzie prosta akcja, dużo od niej zależy i na pewno nie pójdzie tak prosto jak zwykła kradzież.

Justin przygryzł wargę patrząc na Clary, ale w ogóle nie docierały do niego jej słowa. Cały czas myślał o ich namiętnym pocałunku i teraz jego wyrzuty sumienia zniknęły, i nurtowało go pytanie dlaczego? Przecież jeszcze kilka minut temu strasznie tego żałował, a teraz? Był w stanie zrobić to jeszcze raz. Pierwszy raz czuł że na prawdę żyje, wcześniejsze zasady, prawa, zakazy już go męczyły. Teraz zdanie 'upewnij się że żyłeś za nim umrzesz' nabrało dla niego nowego znaczenia, wreszcie poczuł że żyje i lubił to uczucie.

- Już rozumiesz czemu musisz zostać? - Clary uniosła brew wyrywając go z zamyśleń. Justin nie słyszał nawet części jej na pewno przekonującego monologu, ale mimo wszystko cieszył się bo gdyby usłyszał co mogłaby mu się stać na pewno by stchórzył, a to była ostatnia rzecz którą chciał w tedy zrobić.

- Nadal chce jechać - powiedział pewnie nie spuszczając wzroku z szatynki, ta tylko wywróciła oczami.

- Nikt cię nie zabierze Justin, to zbyt ryzykowne. - westchnęła i w tym samym momencie do pokoju weszła Cat.

- Co ta... - urwała widząc Justina. - O Justin. - Zaśmiała się. - Co tu robisz? - Zmarszczyła brwi zamykając drzwi.

- Przyszedłem pogadać z Clary. - Wzruszył ramionami i oblizał swoje miękkie brzoskwiniowe usta.

- Co chcesz Cat? - Zapytała zaciekawiona Clary obserwując dziewczynę.

- Właściwie to nic, po prostu przyszłam sprawdzić co robisz. - Schowała pasemko włosów za ucho.

- Rozmawiałam z Justinem o akcji, powiedział że chce jechać. Może ty mu wytłumaczysz że to cholernie zły pomysł, bo ja już nie mam siły. - Westchnęła i opadła na plecy.

- Czemu? To w cale nie jest taki głupi pomysł. - Wzruszyła ramionami opierając się o ścianę, a Justin słysząc jej słowa uśmiechnął się triumfalnie.

- No, Clary to nie jest głupi pomysł. - Łobuzerski uśmieszek wkradł się na jego usta.

- Jesteście tak samo szurnięci. - Westchnęła. - Ale niech wam będzie, jedziesz z nami Bieber.

Justin był pewien, że tą noc zapamięta do końca swoich dni. Nie miał pojęcia czy jako dobre wspomnienie czy jako te najgorsze, jednak w tym momencie nie przekładał do tego większej wagi. Zastanawiał się jak ujść z życiem w tej sytuacji, a stres pożerał go żywcem niczym pies świeże mięso.
Clary tłumaczyła mu jak ma zachować się w najbardziej prawdopodobnych sytuacjach które mogą zagrozić ich życiu tego wieczoru i tym razem Justin starał bardziej się skupić na tym co mówiła. Z każdym nowym zdaniem szatynki denerwował się jeszcze bardziej słysząc o możliwych ilościach zagrożeń, których w cale nie było tak mało.
Dochodziła 18, co znaczyło że najwyższy czas zacząć się szykować. Cat przyniosła szatynowi czarną kominiarkę, którą każdy miał na akcji, w razie przyjazdu policji lub innego gangu. Anonimowość na pierwszym miejscu.

Justin zamienił jeansy czarnymi rurkami, a biały tshirt czarną koszulką by nie rzucać się w oczy. Na ramiona założył skórzaną kurtkę i gotowy poszedł do Clary.
Dziewczyna też miała na sobie same czarne ubrania, leginsy, zwykłą koszulkę i kurtkę. Jej kominiarka leżała na niepościelonym łóżku razem z bronią co przeraziło Justina. Przełknął ślinę i szybko odwrócił wzrok.

- Gotowy? - Spytała Clary przeczesując dłonią włosy. Szatyn tylko kiwnął głową. - Trzymaj się z tyłu, jakby co wiesz co robić. - Wzięła potrzebne rzeczy z łóżka i podeszła do chłopaka. - Idziemy na dół. - Kiwnęła głową w stronę drzwi i wyszła, spocone dłonie szatyna powędrowały do kieszeni jego kurtki kiedy szedł za dziewczyną po schodach na dół. Już stąd mógł zauważyć wszystkich siedzących w salonie, zaciekle o czymś rozmawiających.
Clary z chłodnym wyrazem twarzy usiadła koło chłopaka którego Justin nie znał i przysłuchiwała się rozmowie grupy. Szatyn nie wiedział co zrobić, usiadł koło niej od razu czując na sobie spojrzenie Jaca siedzącego na przeciwko, ale postawił je zignorować i też przysłuchiwał się teraz monologowi Cat.

Po dziesięciu minutach omówienia planu, wstali i udali się do samochodów. Justin zajął miejsce pomiędzy Clary i Jacem co ani trochę mu nie pasowało.
Oblizał usta i tępo patrzył w przednią szybę próbując uspokoić swój puls.

Clary patrząc w boczną szybę próbowała wymyślić jak trzymać Justina jak najdalej od tego wszystkiego. Nie chciała się do tego przyznać, ale czuła poczucie winy wiedząc że on może umrzeć właśnie przez nią. Nie powinna mu o niczym mówić, a co dopiero mu ulec i pozwolić jechać. Była bez serca, ale w końcu też ma takie coś jak uczucia! I to zżerało ją od środka, nie mogła by sobie wybaczyć gdyby chłopak dzisiaj umarł i była co do tego pewna.

W końcu samochód się zatrzymał, wszyscy założyli kominiarki i wyskoczyli z auta. Clary nisko na nogach biegła z pistoletem w ręku przy Justinie który nerwowo się rozglądał.
Zbliżyli się do magazynu, najciszej jak potrafili otworzyli kłódkę, nie chcąc zwrócić uwagi gangu siedzącego w jego zamieszkałej części. Po chwili zamek puścił, a kłódka z łańcuchem została cicho ściągnięta, powoli weszli do środka i zaczęli się rozglądać. Tak jak mówiła wcześniej Cat po bokach na półkach stały różne kolorowe skrzynki. Czerwone z bronią, czarne z pieniędzmi i niebieskie z ładunkami wybuchowymi.

Teraz wszystko się zaczęło, a adrenalina wystrzeliła w żyłach Justina. Ludzie na około niego brali skrzynki po kolei i zanosili je do bagażników jeepa, postanowił nie stać jak debil na środku przyglądając się wszystkiemu i sam chwycił czarną skrzynkę i szybkim krokiem ruszył do samochodu. Pomagał w kradzieży, ale teraz w ogóle o tym nie myślał, przeniósł jeszcze kilka skrzynek kiedy stało się to przed czym Clary go ostrzegała. Przez drzwi oddzielające składnie od zamieszkałej części magazynku wpadli jego wściekli właściciele, którzy musieli usłyszeć lub zauważyć coś niepokojącego. W ciągu kilku sekund strzały echem rozległy się w uszach Justina, tak jak Clary mu radziła schował się za szafką próbując uniknąć pocisku.
Jego oddech przyśpieszył, klatka piersiowa szybko się unosiła a on czuł się jak bohater jakiegoś filmu oglądając strzelaninę z boku.
Straszne, pomyślał kiedy wszystkiemu się przyglądał. Ludzie Cat zaczęli cofać się do samochodu, więc on też wyszedł z ukrycia i ruszył w kierunku aut próbując uniknąć pocisku, co mu się udało.

Clary wzrokiem szukała Justina, strzelała do członków przeciwnego gangu, ale ich było coraz więcej! Jakby rozmnażali się jak jakieś karaluchy. Nagle przeszywający ból zaatakował ramię Clary. Dziewczyna szybko złapała się za ramię i poczuła mokrą, ciepłą ciesz spływającą po jej palcach. Spojrzała w dół i cicho przeklęła widząc ranę postrzałową. Strzeliła jeszcze kilka razy i zaczęła się wycofywać czując rosnący ból.
Wszyscy szybko wsiedli do auta i odjechali.

- Kurwa! Postrzelili tylko Clary? - Zapytał kierujący John patrząc w lusterku wstecznym na krwawiącą szatynkę, która zwijała się z bólu.

- Tak. - Pokiwała twierdząco głową Cat dodając otuchy przyjaciółce. Justin przyglądał się wszystkiemu z przerażaniem siedząc tuż obok Cat. Nie miał pojęcia co o tym myśleć, powiedzieć, czy zrobić. Nigdy nie był w takiej sytuacji, a jego serce łomotało w klatce piersiowej.

- Będzie miał kto ją chociaż opatrzyć? - Zapytał w końcu odzyskując zimną krew. Martwił się o nią, w końcu kto by się nie martwił? Lubił ją i chociaż była specyficzna, nie chciał żeby stało jej się coś złego.

- Tak, to nie pierwszy raz gdy ktoś jest tu postrzelony. - Cat wzruszyła ramionami, a Justina zdziwił spokój w jej głosie. Mimo że to było dla niej na porządku dziennym, powinna się martwić. W końcu Clary mogła nawet tego nie przeżyć, a ona spokojnie siedziała przy niej pocierając jej zdrowe ramię, kiedy Justin umierał w środku ze strachu.

W końcu podjechali pod dom. Clary pierwsza wysiadła cicho przeklinając, wszyscy szybko weszli do budynku, niektórzy chłopcy przenieśli skrzynki do piwnicy, a inni zaciekle rozmawiali i gratulowali sobie udanej akcji.

Chłopak, którego Justin nie znał zabrał Clary do łazienki, żeby opatrzyć jej ranę. Pomieszczenie było bardzo blisko salonu w którym wszyscy siedzieli zaciekle rozmawiając, oczywiście wszyscy oprócz Justina, który patrzył w dal i przygryzał nerwowo wargę słysząc głośne jęki bólu Clary z łazienki.

Po chwili dziewczyna wyłoniła się zza rogu z obandażowanym ramieniem i wielkim uśmiechem na ustach, co zbiło Justina z tropu.

- Wstrzyknąłem jej te nasze specjalne leki żeby nie czuła bólu. - Koło Clary stanął tajemniczy brunet z pustą strzykawką w ręce.

- Okey. - Mruknęła Cat nawet nie zwracając większej uwagi na swoją przyjaciółkę.

Clary z uśmiechem na ustach oglądała pomieszczenie, jakby była w nim pierwszy raz, a ono byłoby czystym dziełem sztuki. Oglądała sufit jakby był pokryty najpiękniejszym obrazem na który patrzyła, Justin zmieszany obserwował dziewczynę. Szatynka podeszła do ściany jakby była pod jakimś urokiem, który sprawiał że wszystko w okół niej było tysiąc razy piękniejsze i ciekawsze. Jej smukły palec wskazujący jeździł wolno po ścianie jakby czytała mapę prowadząca do jakiegoś skarbu. Jej oczy wypełnione były podziwem, ekscytacją i czymś czego Justin nie umiał odczytać, jej wargi były rozchylone jakby chciała coś powiedzieć ale obraz jaki widziała zaparł jej dech w piersi.

W końcu zamknęła usta i potrząsnęła głową jakby magiczne zaklęcie przestało działać. Spojrzała na pomieszczenie z zupełnie innym wyrazem twarzy, jakby zawiedzionym.

Justin nadal czujnie jej się przyglądał jakby oczekiwał że dziewczyna zrobi zaraz coś niesamowitego, reszta natomiast nadal skupiała się tylko i wyłącznie na swojej rozmowie.

Czas jakby zatrzymał się w okół Clary, wszystko działo się o wiele wolniej, każdy ruch dłużył się jakby godzinami, dźwięki nie docierały do jej uszu a oczy uważnie studiowały pomieszczenie w okół niej. Próbowała krzyknąć, powiedzieć coś... jednak nic nie uciekło z jej ust. Jej wzrok napotkał ciekawskie oczy Justina wpatrujące się w nią. Zmrużyła powieki dokładniej przyglądając się rozmywającej się sylwetce chłopaka, uciekał z jej oczu jak parująca woda w słoneczny dzień.
Nie miała pojęcia co się z nią dzieje, wszystko było... inne, dziwne i nie podobało jej się to.
Zamknęła oczy ale mimo to nadal pod powiekami widziała tańczące kropki, które były milion razy gorszę od wcześniejszego widoku. Otworzyła oczy a przed nią pojawił się jakby znikąd Justin.

- Dobrze się czujesz? - Jego głos ściszony i zdeformowany ledwo dotarł do jej uszu. Spojrzała na niego, a wszystko nagle zaczęło wirować w okół nich, Clary nie wiedziała gdzie się patrzeć. Czuła dziwne uczucie, jakby upadała więc złapała się ramion chłopaka próbując uzyskać równowagę, co wyszło jej dość marnie.

- Clary... - Justin przytrzymał dziewczynę w pasie patrząc na nią z troską, czystym zmatowieniem i strachem. - Wezmę ją na górę. - Mruknął do Cat, która tylko machnęła ręką nawet na niego nie patrząc, westchnął i widząc jak Clary przeraźliwie się chwieje wziął ją ją na ręce w stylu ślubnym.

- Shhh. - Mruknął wchodząc z nią po schodach kołysząc jak małe dziecko. Wszedł z nią do jej pokoju i nogą zamknął drzwi, położył ją na łóżku i obserwował jak palcem machała w powietrzu, jakby tworząc wspaniały obraz widoczny tylko dla jej brązowych oczu.
Chciał wyjść ale bał się zostawić ją samą w takim stanie, w końcu nie wiedział co mogłoby jej przyjść do głowy, jeszcze wyskoczyłaby przez okno lub zbiła lustro własnym czołem.

Usiadł na krześle przy biurku obserwując ją z zaciekawieniem, dziewczyna usiadła na łóżku i zaczęła się chwiać jakby zakręciło jej się w głowie.

- Co oni ci dali? - Zapytał sam siebie szatyn nawet nie oczekując odpowiedzi. Dziewczyna zaśmiała się cicho patrząc przed siebie na bordową ścianę.

- Jak właściwie rodzą się motyle? - zaśmiała się patrząc cały czas na ścianę. - Wielka motylica rodzi małe motylki? jak to jest? - Zaśmiała się w końcu patrząc na Justina.

- Motyl składa jaja, jest gąsienica i potem zamienia się w motyla. - Zaśmiał się szatyn patrząc na Clary.

- Okeeey. - Zaśmiała się. - Motyle pieprzą się w powietrzu? - Spytała nagle.

- Nie wiem. - Uśmiechnął się ciepło.

- To musi być cholernie niewygodne. - Westchnęła kładąc się z powrotem na plecach, Justin parsknął śmiechem obserwując Clary.

- Pójdziesz spać? - Oblizał usta.

- Taaak mamo - jęknęła i wczołgała się pod kołdrę.

- Dobranoc, córciu. - Prychnął Justin wstając.

- Nie idź! - Zawołała przerażona. - Co jeśli motyle mnie zjedzą? - Przygryzła wargę. - Jestem za młoda żeby zjadły mnie motyle! - Schowała twarz pod kołdrę.

- Wolisz żeby zjadły nas oboje? - Zaśmiał się.

- Tak. - Wybuchnęła śmiechem. - Ciebie zjedzą pierwszego. - Powiedziała poważnie.

- Dobra. - Ściągnął koszulkę. - Niech będzie. - Zaśmiał się i położył koło dziewczyny.

- Dzięki. - Uśmiechnęła się szeroko i wtuliła w jego tors, chłopak niepewnie objął ją ramieniem i uśmiechnął się lekko.

- Dobranoc. - Mruknął zamykając oczy.

- Paaa. - Szepnęła Clary, szatyn zaśmiał się cicho i po chwili zasnął.

_________________________________________

Od Autorki: 
Miałam problemy z tym rozdziałem, usnął mi się i wszystko musiałam pisać od początku, więc myślałam że dostanę białej gorączki w niedziele... W tygodniu nie mam kiedy pisać więc poświęciłam wolny czwartek i piątek i bam! Jest :) Mam nadzieje że nie wyszedł jakoś mega tragicznie xD Komentujcie misie :)

Stworzyłam na tt nowe konto żeby pisać ff, wejdźcie i zobaczcie o co mniej więcej chodzi :D ---> @SheLovesCanada

ma też normalnego tt o którym już wiecie --> @loves_canadian

Dobra to chyba na tyle :) Zapraszam Was do ankiety i zakładki 'Trailer' gdzie jest zwiastun :)

Kocham Was do następnego ♥






21 komentarzy:

  1. Uwielbiam to czytać <3
    Zawsze niecierpliwie czekam na nowy rozdział.

    @lola_hej

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie. Justin jest taki kochany. ^-^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jacy oni są słodcy<3

    OdpowiedzUsuń
  4. B.O.S.K.I. *-* Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to opowiadanie :* czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Niop w końcu Justin się trochę zmienił, już nie jest taki wkurzający. :)
    Lubię sceny między nim a Clary, są takie fajne.
    Rozdział super.
    Pozdrawiam.
    ____
    Zapraszam na nn do siebie.
    jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już byłam, btw, świetny rozdział :)
      dziękuję :D ♥

      Usuń
  7. Omom tak się cieszę że znalazłam tego bloga, jest świetny, podoba mi się taka fabuła i ten Justin taki bezbronny, aww no super! Ciekawe co wyniknie z tej ich znajomości*.* informujesz na tt? @daruux3 jak tak to dziękuję bardzo:) much love xoxo

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko, ja też nie cierpię jak napiszę coś a potem mi się usuwa xd Współczuję, ale rozdział jest i tak dobry :D Clary i Justin coraz bardziej się do siebie zbliżają, co mnie cieszy :D Niezłe leki ona dostała, skoro doprowadziły ją do takiego stanu xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Tak, to usuwanie to po prostu porażka xD
      Much love ❤

      Usuń
  9. Najlepsze ff jakie kiedy kiedykolwiek czytałam ♥ Cudowne! Kiedy nn? :)

    OdpowiedzUsuń