poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 21 'What Are You Playing Clary?'

Komentowanie nie boli, miłego czytania x 

Przekleństwa wylatywały z ust szatynki, jedno po drugim a złość wzbierała się w niej coraz bardziej.
Była zła na siebie jak i na nadawce sms-a. Jak można być taką lekko myślną idiotką? Wypowiedziała swoje myśli na głos chowając twarz w dłoniach i zaciskając telefon w jeden ręce.

- Pieprzony, ciekawski Justin Drew Bieber. - Warknęła cicho i kopnęła w ścianę znajdującą się obok niej, nie miała pojęcia jak teraz to wszystko naprawić, jej ciało buzowało, a fale gorąca przechodziły wzdłuż kręgosłupa za każdym razem kiedy przypominała sobie to wszystko. Co teraz? To pytanie krążyło w jej głowię niczym mantra.
Jeszcze raz zerknęła na wiadomość sprawdzając czy jej zawartość ciężko będzie wyjaśnić szatynowi.

Od: Nieznany

Nie dobrze skarbie, znowu wkraczasz do gry? Byłem pewny, że zrezygnowałaś. Jakże pozory potrafią mylić. Justin Drew Bieber? oh, powodzenia, nie myślisz czasami, że stawiasz sobie poprzeczkę zbyt wysoko?
Do zobaczenia niedługo, dziwko. - J

Szatynka kilka razy analizowała treść wiadomości, przygryzła wargę walcząc ze swoimi myślami. W końcu nie jest tak źle, to tylko głupia wiadomość od... właśnie tego dziewczyna nie wiedziała i mogła tylko się domyślać. Do jej głowy przyszła jedna osoba, tylko ona mogłaby wysłać sms-a o takiej treści, nie zamartwiając się więcej nadawcą, skupiła się na ważniejszych szczegółach.
Na nogach trzymała ją myśl, że nie będzie aż tak trudno wymyślić jakieś usprawiedliwienie dla treści wiadomości, była pewna, że poradzenie sobie z tą przeszkodą jakoś jej wyjdzie, inna opcja w ogóle nie wchodziła w grę.
Czy to miało sens? Ten cały plan? Chyba tak. Chyba. To słowo od zawsze towarzyszyło dziewczynie. 'Chyba się uda', 'chyba nikt nie widział', 'chyba damy radę'. Miała dosyć tej krążącej w jej życiu nie pewności. Niczego nie mogła sobie zapewnić w stu procentach, bo sama nie znała odpowiedzi na pytanie 'czy warto?'. Ale taka była Clary, uwielbiała ryzyko i kiedy zorientowała się, że nigdy nie powinna zbliżać się do Justina, było zdecydowanie za późno na to żeby się wycofać.
Kolejna cecha której w sobie nienawidziła. Najpierw robiła, później myślała. Jej życie było bardzo skomplikowane i sama często gubiła się w swoich kłamstwach, mknęła przez to wszystko tak szybko. Czasami potrzebowała zwolnić, usiąść z kubkiem herbaty pod kocem i przypomnieć sobie od czego się zaczęło. Dlaczego jest właśnie taka i kto do tego doprowadził. Oni zniszczyli jej życie, a ona jedyne czego pragnęła była zemsta, potrzebowała jej bardziej niż powietrza. Była w stanie zrobić dosłownie wszystko, zabić wszystkich na swojej drodze by dowiedzieć się prawdy. Teraz to właśnie to było jej priorytetem. Nie rozumiała dlaczego wszystko musiało skończyć się właśnie w ten sposób, kiedy sięgała w głąb swojej pamięci widziała, że to wszytko zaczęło się o wiele wcześniej niż myślała. Wszystko zaczęło się już w Los Angeles, kiedy jeszcze była pozornie szczęśliwa.

Po godzinie rozmyślań, odłożyła telefon na szafkę nocną i wstała z podłogi, doszła do wniosku, że i tak za wiele dzisiaj nie zdziała. Ściągnęła z siebie ubrania zostając w samej bieliźnie. Wyciągnęła z szafy, szarą luźna koszulkę na grube ramiączka z logo jakiegoś rockowego zespołu, krótkie, czarne, dresowe spodenki które ledwo zakrywały jej pośladki i wiążąc włosy w zwykły koński ogon położyła się na łóżku szczelnie owijając swoje zgrabne ciało kołdrą. Kolejny raz szła spać w środku nocy, a pobudki o dziewiątej nie sprawiały, że czuła się bardziej wyspana.
Czując jeszcze alkohol w swoich żyłach, szybko odpłynęła do krainy snów.

~*~

Clary's Pov

Jak zawszę rano usłyszałam walenie w drzwi i dosyć głośną informację o zbliżającym się śniadaniu, która wyrwała mnie ze spokojnego snu. Jęknęłam niezadowolona uchylając powieki i przeciągając się.
Moje łózko co prawda nie należało do najwygodniejszych, ale myśl, że muszę wstać i iść na stołówkę konfrontując się z Justinem znacznie podniosła poziom komfortu jaki dawał stary materac i kawałek materiału niezbyt przypominający poduszkę.
Zerknęłam na zegarek sprawdzając godzinę. Dziewiąta. Punktualni jak zawsze, wywróciłam oczami i po kilku minutowej walce z sobą, która jak dla mnie ciągnęła się godzinami zdecydowałam usiąść.

Tak, jestem leniwa i dobrze mi z tym.

Ziewnęłam cicho i rozejrzałam się po pomieszczeniu, przez sen nie rzygałam, ani nic nie zostało zniszczone w trakcie mojego upojenia alkoholowego co zdecydowanie dopisuję do mojej listy sukcesów.
Zamrugałam kilka razy powiekami czując pulsujący ból głowy.

 Oh tak, zapomniałabym przywitać się z tym największym minusem picia, jakim jest kac.

Potarłam swoje skronie licząc, że to chodź trochę złagodzi ból, jednak nie pomogło dłużej niż na kilka sekund. Westchnęłam. Nie miałam już przy sobie żadnych leków które pomogłyby mi w tej sytuacji, nie posiadałam nawet picia i chodź czułam silną potrzebę wypicia chociażby kilku kropel wody z kranu, nie mogłam zmusić mojego ciała do podniesienia się.

Schowałam twarz w dłoniach czując lekkie zawroty w głowie, kiedy już przeszły, podpierając się ściany powoli wstałam od razu tego żałując czując jak ból w czaszce znacznie się nasila.
Nie mając innego wyjścia, ruszyłam do łazienki, zebrałam swoje włosy na jedną stronę i odkręciłam kurek odpowiadający za wodę w kranie. Nachyliłam się i wzięłam kilkanaście dużych łyków wody, jednak nawet to nie uśmierzyło pragnienia.

Tak niestety będzie wyglądać reszta mojego dnia, w męczarniach. Ile ja bym dała za chociażby łyka zimnego piwa. Niestety teraz pozostało mi tylko obejście się smakiem i zadowolenie kilkudniowym kompotem na stołówce. Skrzywiłam się lekko na tą myśl i zrzuciłam z siebie ubrania czując potrzebę wzięcia zimnego prysznica i rozluźnienia moich mięśni.

Kiedy już opuściłam kabinę, wytarłam szybko swoje ciało. Związałam wilgotne włosy w koka postanawiając, że zajmę się nimi kiedy skończę zakrywanie swojego ciała. Chwyciłam z szafki czystą bieliznę i bez problemu ją nałożyłam dziękując w duchu Bogu, za chociaż minimalne ustąpienie bólów i zawrotów głowy.
Wróciłam do pokoju z szafy wygrzebując swoje ulubione czarne, obcisłe spodnie w których mój tyłek skromnie mówiąc prezentował się bardzo dobrze. Wyciągnęłam jeszcze luźną szarą koszulkę z jakimś czarnym napisem która kończyła się kilka milimetrów nad początkiem spodni odkrywając minimalny skrawek mojego brzucha. Wróciłam do łazienki i krzywiąc się spojrzałam na obicie w lustrze.

Mała ilość snu i pokarmu jakie przyjmował mój organizm w końcu odbiła się na mnie i to z nie zadowalającym mnie efektem.

Moje policzki lekko się zapadły, jednak nie było z nimi najgorzej. Akceptowałam jednak swoją wagę więc nie potraktowałam tego jako plus całej sytuacji, moje usta były spierzchnięte przez zdecydowanie zbyt mały kontakt z wodą lub jaką kolwiek pomadką ochronną. Sińce pod moimi oczami były widoczne z co najmniej dwudziestu metrów, podsumowując wszystko. Wyglądałam okropnie.

Jak dobrze, że pozwolili nam tu na kosmetyki. Zaśmiałam się cicho w myślach przypominając sobie Katy i jej przyjaciółki, kiedy tu przyjechałam po raz pierwszy była bliska wyjścia, jednak mimo to urządzała z koleżankami rożnego rodzaju protesty, aż w końcu dyrektor zezwolił na własne ubrania zastępując nimi brzydkie typowo więzienne stroje. Wbrew wszystkiemu co myślicie, nie były to typowo dziewczęce protesty jak te z tych filmów dla ckliwych nastolatek w którym płeć żeńska odmawiała jedzenia, czy przykuwa się jakimiś kajdankami drzwi stołówki. Tu, na nikim nie zrobiłoby to wrażenia i zwyczajnie mieliby to gdzieś. Z resztą sama Kate, nie była słodką dziewczynką z dwoma kucykami i różową szminką na ustach witającą wszystkich z uśmiechem. Była zdecydowanie jej przeciwieństwem. Wraz z towarzyszkami kary robiły różne rzeczy, zaczynało się niewinnie od wywarzania drzwi, jednak przez to, że nikt nigdy ich nie przyłapał, posunęły się dalej a brak kamer w ośrodku znacznie im to ułatwił. Niestety teraz wyposażyli w nie już ośrodek. Zaczęły wybijać okna, niszczyć stoliki na stołówce, zastraszać kucharki sprawiając że te po kilku dniach odchodziły i wiele wiele gorszych rzeczy. W końcu zrozpaczony dyrektor nie miał wyjścia jak zgodzić się na warunki dziewczyn. Nie miał już funduszy na remontowanie czy odkupowanie wszystkiego co zostanie przez nie zniszczone.

Wyciągnęłam swój podkład i nakładając niewielką ilość na twarz zamaskowałam jej niedoskonałości wcześniej szczotkując zęby. Musnęłam rzęsy czarną mascarą, a usta ochronnym balsamem. Zerknęłam ponownie na swoje odbicie uśmiechając się dumnie z tego co udało mi się dokonać, przybiłam piątkę swojej wewnętrznej bogini która pokazała zadowolona kciuk w górę i rozpuściłam włosy.
Szybko wysuszyłam je ręcznikiem i zostawiając rozpuszczone opuściłam łazienkę a następnie pokój.

~*~ 

Ku mojemu zdziwieniu śniadanie minęło spokojnie, Justin nie zwrócił nawet na mnie uwagi, zjadł i wrócił do pokoju. Wiedziałam, że dopóki jakoś mu tego nie wyjaśnię, dokładnie tak będą wyglądać nasze relacje, jakbyśmy się nie znali a to kompletnie by wszystko zrujnowało.
Opuściłam jadalnie, jeśli tak można było w ogóle to nazwać i ruszyłam korytarzem do pokoju szatyna.

Walnęłam kilka osób z ramieniem kompletnie ignorując ich istnienie, nie miałam czasu na zbędne wymijanie jakichś dziwek szukających nowych klientów lub zwykłych chłopaków rozglądających się za okazją by się naćpać lub spić jak świnia.
Sama zrobiłaś wczoraj dokładnie to samo, spiłaś się jak świnia, przypomniała moja podświadomość a wewnętrzna bogini skarciła mnie palcem przenosząc ciężar ciała na jedną nogę i kładąc rękę na biodrze.
Miałam to w tym momencie gdzieś.

 Tak, zdecydowanie jestem hipokrytką ale dobrze mi z tym.

Zatrzymałam się pod dobrze znanymi mi białymi drzwiami, i gdyby nie numer na nich, nie odróżniałyby się od reszty. Nie trudząc się na zapukanie czy jakiekolwiek wcześniejsze powiadomienie gospodarza pokoju o moim nagłym przyjściu, weszłam do środka.
Mój wzrok od razu spoczął na Justinie który spokojnie siedział na swoim łóżku czytając jakąś książkę. Nawet nie raczył na mnie spojrzeć, dupek. Moja wewnętrzna bogini usiadła z paczką popcornu na kanapie i zaciekawiona nam się przyglądała, czekając na jakiś rozwój wydarzeń. Westchnęłam cicho i zmierzyłam chłopaka wzrokiem. Ubrany był w zwykłe jeansowe spodnie i czarną koszulkę z dekoltem w serek, jego włosy jak zawsze postawione były na żel a karmelowe oczy nie odrywały się od tekstu zawartego w książce.

- Justin... - Zaczęłam, jednak nawet nie zdążyłam dokończyć zdania, gdyż chłopak się odezwał.

- Clary, myślę, że nie mamy o czym rozmawiać. - Odłożył książkę wcześniej zaznaczając stronę na której skończył i spojrzał na mnie.

- A ja myślę, że mam w dupie co ty myślisz. - Mruknęłam i usiadłam obok niego, nic więcej nie powiedział tylko wlepił wzrok w swoje ręce jakby były najciekawszą rzeczą na świecie.

- Posłuchaj, nie mam zamiaru się powtarzać. - Nagle zaschło mi w gardle i czułam potrzebę oblizania ust co szybko uczyniłam. - Moich rzeczy się nie dotyka, Bieber. - Mruknęłam. - Nie ważne, czy to telefon czy głupia poduszka, nie dotyka się ich i koniec. - Warknęłam czując na nowo złość gotującą się w moim ciele.

- Wiem, nie powinienem czytać tego sms-a, a ni nawet dotykać tego telefonu. Jednak cały czas dzwonił i dzwonił, a ty nie wychodziłaś więc kiedy dostałaś wiadomość, przeczytałem ją. - Burknął i wstał przeczesując rękami swoje miękkie włosy. - Co nie zmienia faktu, że treść... - Urwał zastanawiając się jak odpowiednio dobrać słowa.

- W co ty grasz Clary? - Powiedział w końcu, pierwszy raz odkąd tu parzyłam nawiązując ze mną kontakt wzrokowy. Uchyliłam usta chcąc coś powiedzieć, jednak żadne słowo nie zostało przeze mnie wypowiedziane.
W co gram? Okey, tego pytania się nie spodziewałam.

- Mam na myśli... - Kontynuował na nowo przerywając ze mną kontakt wzrokowy i zaczął chodzić po pokoju patrząc na starą podłogę. - Najpierw proponujesz mi ten niedorzeczny układ, wyrwany jak z jakiegoś filmu za pomoc w przystosowaniu się, obiecujesz, ze nikt się nie dowie, a potem jakiś 'J', piszę że zbyt wysoko postawiłaś sobie poprzeczkę. Obiecałaś. - Znowu na mnie spojrzał. - To miało zostać pomiędzy nami. - Mruknął.

- Kto jeszcze wie, Clary? Cat? Twoi przyjaciele? - Uniósł brwi i zaśmiał sie bez humoru. - Kim w ogóle jest J? To Jace? W co ty pogrywasz?

- Nie mam pojęcia. - Mruknęłam w końcu będąc lekko zaskoczona jego nagłą śmiałością i odwagą. Wcześniej nigdy nie zawracał się do mnie w taki sposób. Moja wewnętrzna bogini zakrztusiła się popcornem patrząc z otwartą buzia na szatyna i mogę się założyć, że obie byłyśmy równie zaskoczone.

- Na które pytanie odpowiadasz? Zadałem ich tak dużo, a ty bez żadnych wyjaśnień, rzucasz odpowiedź na nie wiadomo które.
Pokręciłam delikatnie głową wstając i poprawiając koszulkę, musiałam zacisnąć zęby i obronną ręką wyjść z całej tej popieprzonej sytuacji.
Oczywiście mogłam zdradzić Justinowi prawdę i skończyć to wszystko tu i teraz, jednak było za wcześnie. Z drugiej strony co da mu prawda? Przecież znajomość kilku faktów więcej niczego nie zmieni. Czemu to mówię? Bo to wiem. Czasami od prawdy lepsze jest dobre kłamstwo.

- Nie mam pojęcia kim jest J. - Dokończyłam wcześniejsze zdanie. - To na pewno nie Jace, on nie ma o nas, naszym układzie pojęcia, nie powiedziałam nikomu. Nie wiem kto to jest, Justin to mógł być każdy z ośrodka i mogło mu chodzić dosłownie o wszystko. - Westchnęłam odgrywając rolę nie mającej o niczym pojęcia, chodź po części, tak właśnie było. - Zapomnij o tym, okey? To nic ważnego, może komuś chodziło ogólnie o naszą znajomość? A za poprzeczkę uważał to skąd jesteś? - Uniosłam brwi sama przybijając sobie piątkę w podświadomości za wymyślenie na poczekaniu czegoś tak dobrego, chłopak wyraźnie zastanowił się nad moimi słowami i odparł po chwili.

- Możliwe... A o co chodziło z tym że wracasz do gry? - Spojrzał na mnie nie pewnie chodź już wiedziałam, ze uwierzył w każde moje słowo. Razem z moją wewnętrzną boginią uśmiechnęłyśmy się triumfalnie.

- Pewnie to nawiązanie do tego, że niedługo wychodzę z poprawczaka. - Wzruszyłam ramionami czekając na reakcje szatyna.

- Tak, to by miało sens. - Mruknął bardziej do siebie niż do mnie. - Przepraszam Clary, nie powinienem dotykać twojego telefonu, to więcej się nie powtórzy. - Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach, było mu głupio.

- Nie gniewam się. - Uśmiechnęłam się lekko, a moja wewnętrzna bogini zaczęła tańczyć taniec zwycięstwa.

----------------------------------------

Od Autorki:

Cholera, brawa dla mnie! Rozdział w terminie! :) Pisało mi się go przyjemnie i łatwo, że sama jestem zadowolona ze swojej pracy.

Jeśli chodzi o następny rozdział, nie mam pojęcia kiedy się pojawi. Pisać go zacznę już jutro, to Wam obiecuje, jednak nie będę miała pełnego tygodnia żeby go skończyć więc nie mam pojęcia czy się wyrobię ew. Już wszystko tłumaczę, w piątek w nocy wyjeżdżam na tydzień więc nie będę miała dostępu do laptopa, a na telefonie pisać nie będę. To zbyt ciężkie, poza tym bałabym się że przez przypadek wszystko usnę.
Jeśli dam radę, rozdział pojawi sie w piątek, jeśli nie dopiero w niedziele, kiedy wrócę.

Jeśli  macie pytania, mój tt --> @ahmyariana_ 
Lub ask, którego założyłam niedawno --> ask.fm/ahmyariana 

wystarczy kilknąć i automatycznie przejdziecie do mojego profilu na obu portalach:)

Much love x

15 komentarzy:

  1. Chyba pisze jako pierwsza. Dzis zajwazylam tego bloga i...czytam go caly dzien pochlonieta jak jeszcze nigdy! Jest calkiem inny niz wszystkie. Sa momenty kiedy jak jest cos smoesznego sama do siebie sie smieje. Ktos kto by mnie zobaczyl pomyslalby ze jestem idiotka:D kurcze:') chcialabym aby Justin i Carly sie pokochali tak prawdziwie:') nke moge sie doczekac kolejnego rozdzialu!! Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze świetny ! Szkoda ze jej tak łatwo uwierzył ale no cóż xd czekam na nastepny ;) ily

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny. Czekam aż Clary, powie jednak prawdę Justinowi, ponieważ sama jestem bardzo ciekawa. Czekam, na rozwój wydarzeń xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuu fajne , bardzo fajne :-). Ale błagam weź Jusa w obroty i zrób z niego Dangera. Nie lubię fajtłapowego Jay-a :-). Niech będzie groźny. Zły. Zrób dużo rozdziałów. Rozkręć to. Wiem że masz tam już swoje plany ale zrób go zadziornego. Zrób metamorfozę. :-) Dzisiaj znalazłam tego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały. Nie podoba mi się tylko że ta Clary jest groźniejsza od Biebera. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. moglobyc lepsze

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde ale ten Justin jest łatwo wierny, a Clary to nieźle wykorzystuje. Mam nadzieje, że niedługo powie mu prawde, gdyż sama jestem ciekawa.;3 Czekam na nn rozdział.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kirfy bedzie nastepny?

    OdpowiedzUsuń
  8. kurwa, chce nastepny rozdzial.. ! Fajnie by bylo gdyby w nastepnym rozdziale Justin cos zaczał rozpierdalac, klnac i sila przelecialby Carly :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej jest juz nastepny?

    OdpowiedzUsuń